04.01.2004r. II Niedziela po Narodzeniu Pańskim

Moi Drodzy!

     Życzę, by ten Nowy Rok 2004, ubogacał nas wewnętrznie, by nie zabrakło nam energii i ochoty do czynienia dobrze wszystkim. Służmy Bogu i bliźnim
w r a d o ś c i .
Ewangelia św. Jana, której fragment usłyszymy w  dzisiejszej liturgii słowa, jest trudna do zrozumienia, dlatego i Słówko dzisiejsze trzeba będzie czytać uważniej, może nawet dwa razy.   A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas.  (J 1,14)
Święty Augustyn twierdził, że Nowy Testament ukryty jest w Starym, a Stary staje się jasny i zrozumiały poprzez Nowy.
Dlatego też, słuchając słów Syracha o odwiecznej, uosobionej Mądrości, łatwiej nam je zrozumieć w zestawieniu z prologiem Ewangelii według świętego Jana. Słowa świętego Jana z kolei łatwiej zrozumiemy, czytając list świętego Pawła do Efezjan czy Kolosan. Zrozumiemy jeszcze lepiej, gdy weźmiemy pod uwagę okoliczności, w jakich święty Jan pisał swą Ewangelię. Pisał ją już po roku 60-tym, więc wtedy, gdy trzej inni ewangeliści opracowali już swoje opisy. Znane więc już były fakty i cuda z życia Zbawiciela. Chrześcijanie stanęli przed innym problemem, mianowicie wpływu Chrystusa na ich własne życie. Stawiali sobie pytanie:  w jaki sposób oni są również synami Bożymi. Dlatego też święty Jan mniej zajmuje się faktami i cudami, a więcej podkreśla miłość wcieloną Boga w stosunku do nas, w osobie Jezusa Chrystusa.
Na cztery wieki przed Chrystusem, wielki filozof grecki Platon, postawił sobie pytanie: Jeżeli jest tylko jeden Bóg – to o czym On myśli. Bo przecież jako istota rozumna, musi myśleć. Dalej – kogo On miłuje ? Bowiem, żeby być szczęśliwym, trzeba miłować.
Głębokie pytania. Nie były one z pewnością obce ani świętemu Janowi, ani pierwszym chrześcijanom. By więc choć nieco zrozumieć głębokie myśli Apostoła, spróbujmy przeprowadzić analogię z tym, co ludzkie.
Bóg uczynił człowieka obrazem swej własnej wieczności. (Mdr 2,23)
Nikt nie ma wątpliwości, że człowiek myśli. Zewnętrznym wyrazem tego, że człowiek myśli jest jego słowo. Zarówno słowo, wypowiedziane jak i pisane, jest wyrazem jego myśli i geniuszu. Im człowiek jest bardziej genialny, tym też słowo, wyraz jego myśli, będzie bardziej zbliżone do niego, doskonalsze.
Podobnie było i u Boga, tylko w stopniu najdoskonalszym. Jego Słowo było Bogiem. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem, było Słowo. To Słowo było osobą. I wszystko przez Nie się stało, co się stało. Co więcej. Ono było źródłem życia i samym życiem. W Nim było życie. W Nim była pełnia życia. Pełnia życia połączona była z pełnią miłości, bowiem Bóg jest Miłością.
Miłość ta musiała się uzewnętrznić. Takie jest już prawo. Pierwszym aktem tej miłości na zewnątrz jest dzieło stworzenia wszechświata. Racją tego dzieła był Syn Boży. Bo w Nim zostało wszystko stworzone… Wszystko przez Niego  i  dla Niego zostało stworzone
(Kol. 1,16).  W Nim bowiem nas wybrał przed założeniem świata.
W tym akcie stwórczym Bożej miłości Bóg pamiętał i o nas. Zostaliśmy stworzeni. Drugim aktem tego dzieła miłości jest życie duchowe. Apostoł porównuje je do światłości. W Nim było życie, a  życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci.
W ciągu wieków pojawiały się promyki tej światłości. Ale sama światłość pojawiła się dopiero w Osobie Chrystusa na ziemi. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Chrystus rozlał na świat potok życia i miłości, pieczętując go własną krwią. Ten potok miłości płynie nieustannie. W tym potoku my żyjemy i możemy zeń w pełni korzystać. Bowiem tym, którzy Je (Słowo), przyjęli dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym którzy wierzą w Imię Jego – którzy… z Boga się narodzili.
Spodobało się Bogu powołać ludzi do uczestnictwa w swym życiu  (Sobór Wat. II). Poprzez sakrament chrztu … człowiek zostaje prawdziwie wcielony w Chrystusa i odradza się do uczestnictwa w życiu Bożym (Kol  2,12).

DOBRANOC.