04.04.2004 r. Niedziela Palmowa.

Moi Drodzy

…” Lecz oni nalegali  wielkim wrzaskiem, domagają  się, aby  Go ukrzyżowano”… (Łk  23,23).
„I zaliczony został do złoczyńców”…
Proces, który nadal trwa.
„Co stałoby się gdyby Chrystus dziś zszedł na ziemię?”  Takie pytanie postawiono kiedyś dwom naukowcom:  A. Huxley`owi  i  Young`owi ( pisarz angielski i polityk ). Ludzie XX w.
Niewątpliwie potępiłby On naszą cywilizację z powodu jej nieludzkości i braku miłości – pada odpowiedź z ich ust.
Mówiłby o końcu świata i sądzie ostatecznym, ale językiem naszej epoki i w świetle dzisiejszej historii świata, obrazami Hiroszimy. Z pewnością głosiłby braterstwo ludzi i nakaz miłości bliźniego, porzucenie przemocy i egoizmu stawiając to jako warunek przetrwania rodzaju ludzkiego.
A jakby Go przyjęto ?
Najprawdopodobniej  z ogromną kampanią reklamy prasowej… Mielibyśmy kroniki filmowe, konferencje prasowe, prezentacje w telewizji, biografie w kieszonkowych  wydaniach, owacje tłumów i wywiady. Ale równocześnie odbywałyby się konferencje i rokowania, byłyby wojny, codzienne krzywdy i bezprawia.
Można by dalej snuć z owymi uczonymi przypuszczenia na ten temat. Jedno jest pewne, że byłby potępiany.  Może forma procesu byłaby inna i nowocześniejsze tortury.
Ale jak kiedyś, tak i dziś, potępiłaby Go dzisiejsza kultura, dzisiejsze prawodawstwo i współczesne religie.  Symbolicznie wyrażał to ogólne potępienie Chrystusa napis umieszczony na krzyżu w języku greckim, łacińskim i hebrajskim.
            Język grecki  –  to symbol ówczesnej kultury;
                      łaciński  –  to symbol prawa rzymskiego;
                      hebrajski  –  to symbol ówczesnej religii.
Dziś wszystko dokładnie by się powtórzyło, potępiono by tak jak ongiś Chrystusową drogę, prawdę i życie.
Powiedzmy sobie otwarcie, że Chrystusa potępiono nie tylko kiedyś, ale również i dziś.
Zawsze Go potępiają i skazują na śmierć. Proces nad Nim nigdy się nie skończył. Zawsze potępiamy, w tym czy innym stopniu, Jego Prawdę, Jego Sprawiedliwość, Jego Pokój, Jego wizję Królestwa Bożego.
Nie bądźmy tak naiwni jak ów nowo nawrócony król francuski Klodwig, który słysząc o Męce Zbawiciela i śmierci na krzyżu, zawołał: ” Ach jaka szkoda, że mnie tam nie było z moimi Francuzami”.
Bernard Shaw, w swoim dramacie Joanna d`Arc mówi, że każda epoka ma swego Chrystusa, którego skazuje na śmierć. Miał on na myśli ówczesne pokolenie oraz inkwizycję, skazującą św. Joannę na stos.
Nie tylko każda epoka, ale chyba każdy człowiek ma „swego Chrystusa”, którego krzyżuje. Każdy z nas jest do pewnego stopnia inkwizytorem. Inkwizycja wcale nie skończyła  się  w  XVII  wieku.
W naszych czasach wcale nie trudno spotkać się z jej działaniem. Ci, którzy w  XX wieku  tworzą obozy, szerzą dyskryminację rasową, religijną, polityczną czy społeczną, są w równym stopniu inkwizytorami, jak ci sprzed  300 lat.
A nawet ci, którzy potępiają jako  „nieludzką”  wszelką  akcję przeciw człowiekowi (np. kara śmierci dla zbrodniaży), natomiast  z łatwością godzą się na zabijanie nienarodzonego życia ludzkiego; czym w gruncie rzeczy różnią się od tych, którzy kiedyś podpalali stosy, na których płonęli ludzie o odmiennych poglądach i zapatrywaniach.
Za coś nieludzkiego uważa się biczowanie Chrystusa, natomiast za ludzkie i normalne przyjmuje się wytykanie palcem drugiego za to, że jest wierzącym, praktykującym, że umie dzielić się z drugim tym co posiada.
Oskarżyciele zawsze mają swoje zasady, opinię publiczną, a nawet prawo i ustawy. Oprawcy Chrystusa też mieli swoje racje, odpowiednie przepisy i sprzyjające prawo.

Proces Chrystusa trwa i trwać będzie do końca świata. Chrystus bowiem żył nie tylko kiedyś, ale On żyje i dziś.
Może ktoś powie, że nie potępiamy Chrystusa, ale ludzi i ich postępowanie.  Ludzi  ?
A  jakim  prawem ?  Czy jesteśmy do tego upoważnieni ? Przez  kogo ?  Czy znamy wszystkie motywy  i  trudności ich postępowania ?  Czy Chrystus nie powiedział i nie powie kiedyś:  Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, Mnieście uczynili.
W Oberammergau, małej miejscowości w Bawarii, odbywają się co 10 lat misteria pasyjne. Udział w nich biorą już od kilku wieków mieszkańcy wioski. Zarząd tej miejscowości  nie zezwala na wykorzystanie handlowe przedstawień Męki Pańskiej innym producentom.
W czasie II wojny światowej (1940 r.) nie było przedstawienia. Było wtedy inne  misterium męki. I co się okazało ?  Oto aktor, grający rolę Chrystusa okazał się w czasie wojny podłym człowiekiem. Judasz zaś –   bardzo  dobrym  i  szlachetnym.
My nie jesteśmy aktorami na scenie, ale całe życie jest dla nas sceną i prawdziwą grą. Całe życie nasze jest udziałem w niekończącym się procesie nad Chrystusem.
W tym procesie bierzemy udział. Jesteśmy włączeni w ten proces niezależnie od tego, czy o tym myślimy, czy nie, czy się tym przejmujemy, czy też jesteśmy obojętni.
Różną też spełniamy rolę w tym procesie. Możemy być podobni do potępianego Chrystusa, lecz również do potępiającego Go, do zapierającego się Piotra albo też  Judasza
zdrajcy; do okrutnych oprawców, albo bojaźliwych apostołów. Jesteśmy wciąż obecni !
Po której stronie ?
Rozpoznajmy się.  Zanim On , Chrystus – nas osądzi.

DOBRANOC.