22 sierpień 2004 r. XXI Niedziela Zwykła

Moi Drodzy!

Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi  (Łk 13,24).
Ostatni będą pierwszymi.

Ilu ludzi będzie zbawionych, a ilu potępionych ? To pytanie dręczy niejednego z nas. Dręczyło i uczniów Chrystusa, skoro któryś Go zapytał: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?
Chrystus nie dał odpowiedzi, jakiej oczekiwał pytający. Nie dał i nie da nam odpowiedzi ujętej w cyfry statystyczne. Ta statystyka należy do Boga, a nie do nas. Do nas należy dążenie do zbawienia.
Niejednokrotnie Zbawiciel o tym mówił. Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli.
Istotnym warunkiem jest praca i wysiłek osobisty, a nie zewnętrzna i formalna przynależność do Kościoła. Nie wystarczy pochodzić od Abrahama; należeć zewnętrznie do narodu wybranego czy do Kościoła Chrystusowego. Nie wystarczy zabezpieczyć się w metrykę chrztu czy inne czysto zewnętrzne formalności.
Dotyczyło to szczególnie Żydów, zwłaszcza faryzeuszów, którzy byli zbyt pewni swego zbawienia. Pod adresem tych właśnie ludzi pewnych siebie, Chrystus niejednokrotnie kierował swe przypowieści: o zaproszonych na gody weselne czy o robotnikach w winnicy; o synu marnotrawnym czy o pannach nieroztropnych. Dziś zwraca się również do nas: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na naszych ulicach nauczałeś. Lecz On-Bóg rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości.
I dla potwierdzenia powyższej prawdy, Zbawiciel przepowiada: Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi. Słowa te były skierowane nie tylko do narodu wybranego, ale do wszystkich. Spełniły się też w ciągu wieków. Ileż nowych narodów przyłączyło się do Chrystusa, a ileż krajów niegdyś chrześcijańskich zerwało z Nim. Iluż wrogów Chrystusa nawróciło się, a iluż katolików zdradziło Go, jeśli nie formalnie, to swoim życiem i postępowaniem…
Co pan myśli o Europie?  Zapytał pewien kapłan murzyna w Londynie. Europa jest u schyłku, odpowiedział tamten pewnym głosem. Europa zabiła Boga !
Kiedy  przejeżdża się przez Francję, bez głębszego poznania jej,  mówił profesor uniwersytetu w Pekinie, można zdumiewać się dużą ilością kościołów. To tylko ślady epoki dawno minionej, zachowane do dziś dla racji czysto zabytkowych; tak, jak my zachowujemy w Chinach wspaniałe szaty z czasów mandarynów, lecz dziś nikt nie myśli się w nie ubierać.

Podobnie jest i w innych krajach. Zostały nazwy miast, ulic, a kościoły stają się zabytkami lub są rozbierane. Dlatego Jezus upomina wszystkich i zachęca: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi.

Nie lubimy wchodzić przez ciasne drzwi; lubimy szerokie i wygodne bramy, autostrady, drogi. Wolimy bardziej wygodę niż braki, pieniądze niż pracę, uleganie namiętnościom niż kierowanie się sumieniem. Wolimy iść przez życie po linii najmniejszego oporu, choćby to była droga sprytu i krętactwa. Uczciwość nas nie porywa. Dlaczego? Ponieważ uczciwość wymaga trudu, wyrzeczeń, opanowania, zrzeczenia się własnego ja, uległości i posłuszeństwa. Nie lubimy tego wszystkiego.
Z pewnością Chrystus miałby o wiele więcej zwolenników, a Kościół mniej przeciwników, gdyby nie był tak wymagający, gdyby zniósł niektóre przynajmniej przykazania, zaniechał spowiedzi, zezwalał na rozwody i gdyby wraz z metryką chrztu gwarantował niebo – już tu na ziemi. Ale niestety, takiego Chrystusa i takiego Kościoła Chrystusowego  nie ma i być nie może.
Jednak, gdy chcemy i na czymś nam zależy, potrafimy zdobyć się nieraz na heroiczne czyny. Do jakich to ofiar posuwali się wojskowi i cywile w czasie wojny. Wchodzili i wychodzili już nie przez ciasne drzwi, ale zaminowane  pola, bunkry i barykady, zdobywali twierdze nie do zdobycia przypłacając często życiem. Czy zbawienie wieczne nie jest warte również trudu, wysiłku ?
Polskie przysłowie mówi: Bez pracy nie ma kołaczy.
Bez pracy i wysiłku nie ma niczego w życiu. Czy wiemy jaka droga prowadzi do sławy; do sukcesów, a nawet do bogactwa? Zapytajmy o to sportowców, wynalazców, odkrywŹców, artystów, a nawet milionerów, a odpowiedzą nam chórem: wytrwała praca. Praca połączona z wiarą i entuzjazmem była dewizą Michała  Anioła i Lincolna, Franklina i Edisona, św. Pawła i św. Augustyna, św: Franciszka i św. Maksymiliana Kolbe.
Już starożytny mędrzec zauważył, że: Jak ogień próbuje złoto, tak niepowodzenia silnych ludzi.
Bez wysiłku i pracy nad sobą nie ma też zbawienia. Rozumiał to dobrze autor listu do Hebrajczyków, powtarzając za Mędrcem: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Podobną naukę daje św. Paweł: Wy zaś bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze.
(2 Tes 3,13).
SZCZĘŚĆ BOŻE.