10 październik 2004 r. XXVIII Niedziela Zwykła

Moi  Drodzy !

Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu.
Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec (Łk 17,18).
Wdzięczni trędowaci.
Miał za co być wdzięczny wódz wojska syryjskiego Naaman, który po siedmiokrotnym obmyciu w Jordanie, przekonał się, że znikł trąd z jego ciała. Nic dziwnego, że wrócił do proroka Elizeusza i mówi: Oto przekonałem się, że nie ma Boga w całej ziemi jak tylko w Izraelu ! Uwierzył i chciał jeszcze hojnie wynagrodzić proroka. A teraz zechciej – powiedział do Elizeusza – Przyjąć dar wdzięczności od sługi twego. Prorok odmówił daru.
Wobec tego wódz pragnął obdarzyć ziemią jego sługę. Wyraził swą wdzięczność w podwójny sposób : wiarą w jedynego Boga i wspaniałomyślnym gestem.
Wdzięcznym okazał się Samarytanin w Ewangelii, który znalazł się w gromadzie żywcem pogrzebanych, czyli trędowatych. Słyszeli i oni o Jezusie. Wyszli więc i wołają z daleka: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami.
Chrystus każe im udać się i pokazać kapłanom. Kapłani bowiem wydawali orzeczenie i przywracali do życia społecznego każdego oczyszŹczonego z trądu.
Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego dziękując Mu. A był to Samarytanin.
Nie dziwimy się i jemu, że dziękował, padaŹjąc do nóg Jezusowi, chwaląc Boga donośnym głosem, bo miał za co.
W jednym z pism katolickich umieszczono fotografię trędowatej staruszki. Nie może się uśmiechać, bo trąd uszkodził jej układ nerwowy, uniemożliwił też chodzenie. Mimo to, usiłuje zdobyć się na uśmiech wdzięczności wobec wszystkich dobroczyńców, którzy w ten czy inny sposób przychodzą jej z pomocą.
Nie wszyscy jednak trędowaci wdzięczni byli za oczyszczenie. Dzisiejsza Ewangelia mówi o tym wyraźnie: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu ? – pyta Jezus – żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Gorzkie słowa prawdy padły z ust Zbawiciela.
Nie żalił się Boski Mistrz, gdy Go policzkowali; gdy Herod czy Piłat zadawali Mu pytania, czynili zarzuty; gdy był cierniem koronowany i krzyżowany.
Jednak z bólem i żalem wspominał niewdzięczność trędowatych.
 Z żalem też patrzył na niewdzięczną Jerozolimę, widząc jej upadek w przyszłości.
Z żalem patrzył i patrzy On teraz na miliony niewdzięcznych chrzeŹścijan. Nie potrafimy zdobyć się na dziękczynienie za łaski zwyczajne i nadzwyczajne ; za uzdrowienie, ocalenie, otrzymaną pracę. Potrafimy błagać, nie potrafimy dziękować.
 
Kiedy nas karzesz, siłać obiecujemy; a kiedy miecz schowasz, obietnic dotrzymać nie chcemy.
Mamy za co być wdzięczni !
Od blisko 300 lat w Stanach Zjednoczonych obchodzi się Dzień Dziękczynienia. Przez długie lata było ono obchodzone w różnych miejscach i różnych dniach, obecnie stało się świętem narodowym. Pielgrzymi, którzy tu przybywali jeszcze w XVI i XVII wieku, pragnęli wyrazić  Bogu swą wdzięczność za liczne dary, jakich dostarczyła im tu bogata przyroda i za opiekę Bożą.
Ten duch dawnych osadników przetrwał do  dziś. Piękny zwyczaj i wymowny dzień.
Z wdzięczności ku Bogu, 18 maja 1642 r. grupa kolonistów z Francji, na górze Mont Royal nad brzegami rzeki św. Wawrzyńca postawiła krzyż, a ks. Vimont odprawił nabożeństwo dziękczynne. Krzyż ten stoi po dziś dzień w centrum Montrealu.
Dziełem dziękczynienia nazwano dzień 9 maja z racji zakończenia II-ej wojny światowej.
Wielkim Te Deum laudamus – wysławianiem Boga, były obchody milenijne urządzane przez Kościół w Polsce w 1966 roku.
Kościół zawsze pamiętał i pamięta o obowiązku dziękowania Bogu za Jego rozliczne łaski.
Każda ofiara Mszy świętej jest jednocześnie uwielbieniem i dziękczynieniem wobec Boga. Przypomina nam to każda prefacja i słowa wstępne:
    Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu.
Wdzięczność jest naturalnym obowiązkiem człowieka. Ludzie niewdzięczni zrażają nas. Potrafimy domagać się wdzięczności od dzieci, niestety, sami jesteśmy niekonsekwentni i sądzimy, że wszystko nam się należy od Boga.
Pamiętamy smutki; a zapominamy o radościach ; widzimy braki, a nie zauważamy darów; widzimy krzyże, a nie widzimy błogosławieństw; liczymy wrogów, a nie zauważamy przyjaciół; przypisujemy wszystko sobie, a nic Bogu .
A przecież nie sposób wymienić wszystkich łask i darów, przyrodzonych i nadprzyrodzonych; darów otrzymywanych od Boga i od ludzi.
Dlatego dzięki Ci Panie…
Pisarz i konwertyta włoski G. Papini, nie mogąc już poruszać się na łożu boleści mówi: Dziwi się, widząc tylu ludzi zdumionych moim spokojem w czasie mej choroby. Straciłem władzę nad moimi nogami, ramionami, dłońmi. Stałem się prawie niemy i niewidomy. Nie już mogę chodzić, … a nawet podpisać się, … rozmawiać; … ale mogę cieszyć się szczęściem, … jakie daje mi  … to światło wewnętrzne, które zwie się wiarą, natchnieniem.
Zmarła przed  laty Helena Keller, niewidoma i głuchoniema, autorka kilku książek. Każdego dnia dziękowała Bogu za to, że raczył dać jej wiedzę o swych dziełach, że udzielił światła wiary i życia nadprzyrodzonego.
Więc – dzięki Ci Panie za dzieło Stworzenia i Odkupienia; za Betlejem i Kalwarię; za Eucharystię i konfesjonał; za Twą Miłość i Opatrzność; za chleb codzienny i blask słońca; za bicie serca i dobroć matki; za dzień wczorajszy i dzisiejszy; za życie wieczne i doczesne.

SZCZĘŚĆ BOŻE.