Moi drodzy!
Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.
Pomyślmy chwilę.
W czasie gdy słuchacie tych słów, w ciągu kilkunastu minut, urodzi się kilkaset dzieci.
Jednocześnie umrze kilkuset ludzi. Wielu z nich umrze z głodu. W tym czasie kiedy my siedzi-my wygodnie w kościele, żyje gdzieś daleko około 15 milionów trędowatych, obok nich miliony niewidomych, kalek.
Żyje olbrzymia rzesza ludzi głodnych chleba, prawdy, Ewangelii. W samej Azji jest tylko 3 procent chrześcijan, w Afryce 10 procent. Trzy czwarte ludzkości to poganie lub neopoganie.
Gdyby ci wszyscy ludzie zaczęli dziś przed nami defiladę idąc gęsiego dzień i noc, potrzeba by na ich przejście ponad trzydzieści lat.
Oczywiście, w tym czasie powstałaby niemal druga taka kolejka. Ci ludzie mogliby opasać całą ziemię 25 razy.
Jakżeż wzruszające są listy czy wypowiedzi pogan.
Oto jedna z nich. Ojcze święty – pisały dzieci nie ochrzczone do papieża – przyjmij nas do Kościoła katolickiego, wskaż nam drogę do światłości, poślij nam kapłanów, nauczycieli, lekarzy.
Żniwo wielkie.
Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni jak owce nie mające pasterza. Któż tam był? Biedni i pogardzani ludzie pracy, nie brak było celników, złodziei, oszustów, wykolejonych kobiet – słowem –
grzeszników.
Zeszli na złą drogę z winy innych, nieświadomie. Nikt ich nie pouczył, nie poprowadził i nie pomógł.
Chrystus litował się nad nimi. Lituje się nadal, bo ta rzesza znękanych i porzuconych powiększa się z roku na rok. Jest ona nie tylko w Europie, ale w Azji, Afryce, na obu półkulach.
Mimo dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa świat staje się coraz bardziej pogański. Nie potrafiliśmy przeniknąć kwasem ewangelicznym kultur i życia samych chrześcijan. Nie potrafiliśmy pociągnąć innych.
Ze wstydem musimy przyznać, że nie byliśmy wzorem i zachętą do nawróceń dla podbijanych przez chrześcijan ludów pogańskich.
Przeciwnie – byliśmy dla nich zgorszeniem. A obojętność jest często zastraszająca. Czyż to nie bolesny objaw, że w krajach zachodnich, chrześcijańskich i często katolickich, coraz mniej powołań, a więcej odstępstw.
I czy to nie paradoks, że w krajach komunistycznych liczba powołań wzrasta ?
Żniwo wielkie. Bo świat katolicki potrzebuje dziś przynajmniej 300 tysięcy kapłanów. Kraje nierozwinięte potrzebują nie tylko kapłanów, misjonarzy, ale nauczycieli, fachowców, instruktorów, lekarzy, pielęgniarek, szpitali, ochronek… Idźcie i głoście…
Bliskie już jest królestwo niebieskie. Chrystus powołał dwunastu apostołów. Podobnie jak kiedyś było dwa-naście pokoleń Izraela, tak teraz Chrystus wybrał dwunastu apostołów.
Jak dwunastu mężów zostało wybranych i skierowanych do Ziemi Obiecanej, tak i teraz zaczątkiem Kościoła ma być dwunastu uczniów, którzy będą głosić Dobrą Nowinę.
Był pośród nich Piotr pełen zapału i wiary, pokory i odwagi. Był cichy i spokojny Andrzej, Filip i Bartłomiej. Byli ambitni synowie Zebedeusza: Jan i Jakub.
Był niewierny Tomasz i nawrócony celnik – Mateusz. Obok nich Szymon Zelota, Juda Tadeusz, Jakub i Judasz. Różne charaktery i temperamenty. Łączył ich jednak wszystkich Chrystus.
Do nich to powiedział Zbawiciel: Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy.
Każe im iść raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Naród Izraelski jako pierwszy objęty był planem zbawienia. Przed Wniebowstąpieniem swoim Chrystus jednak powie: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody…
Niegdyś pod górą Synaj Bóg poprzez Mojżesza przypomniał dobrodziejstwa wyświadczone narodowi wybranemu. Miało to zachęcić ich do zawarcia przymierza i do wierności Bogu do końca.
Święty Paweł w drugim czytaniu mówi o Chrystusie, który umarł za nas i stał się pojednaniem naszym. Chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie.
I nas Bóg powołuje.
Skoro dzięki Chrystusowi i Jego usprawiedliwieniu tyle otrzymaliśmy dobrodziejstw, winniśmy być nie tylko wdzięczni, ale i wierni Bogu. Winniśmy dzielić się tymi dobrodziejstwami z innymi.
Nie każdego Bóg powołuje za furtę klasztorną czy seminaryjną. Nie każdego Chrystus powołuje na misje zagraniczne. Ale terenem misyjnym może być i jest w życiu niemal wszystko: dom rodzinny i warsztat pracy, praca zawodowa i modlitwa.
Terenem misyjnym może być kolega czy koleżanka, mąż czy żona, syn lub ojciec, znajomy i przygodny człowiek spotkany na ulicy czy przy pracy. Ludzie, którzy potrzebują naszej pracy, pomocy, rady, dobrego słowa, grzeczności czy uśmiechu – to nasz teren misyjny.
Byleby nie zawieść nadziei Chrystusa; byleby nie zasklepić się wyłącznie w sobie…
SZCZĘŚĆ BOŻE.