03 lipiec 2005 r. XIV Niedziela Zwykła.

Moi drodzy!

Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni

i ob­ciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.

Malarz artysta Mario Antonio Barberis zostawił po sobie wymowny obraz, zatytułowany Serce serc.

Pośrodku obrazu widnieje postać Zbawiciela. Wokoło Niego tłum ludzi. Cisną się do Niego z wyciągniętymi ramionami młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety. A Jezus zdaje się przyciągać wszystkich swą postawą i wzrokiem. Zdaje się mówić: Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię

To obraz artysty. Takich i podobnych obrazów zostawili nam wiele malarze. Ale daleko wymowniejszy był – Obraz Ewangelii.

Jaką siłę magnetyczną musiał mieć żywy Chrystus, kiedy mówił i nauczał, kiedy porywał rzesze. A przecież słowa Jego nie były obliczone na poklask, płytką reklamę, nie schlebiały namiętnościom ani miłości własnej. Były pełne wielkich wymagań i ofiar. Żądał samozaparcia i trafiał do serc. Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie

Toteż Zbawiciel dziękuje Ojcu i uwielbia Go za to. Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.

Ludzie prości i szczerzy, pokorni choć grzeszni, byli zawsze podatną glebą dla ziarna Chrystusowej nauki. Oni też szli za Nim.

Przenieśmy się teraz w nasze czasy.

W liczbie około 80 tysięcy osób z różnych krajów, przeważnie ludzi młodych, zebranych było przez tydzień na stadionie w Dallas, w Teksasie, w czerwcu 1972 roku. Ku zdumieniu policji żyli w zgodzie, harmonii, przyjaźni, spędzając czas na czytaniu Pisma św., medytacji i słuchaniu przemówień Billy Grahama.

Na zakończenie tej misji w nocy rozbłysły na całym stadionie zapalone świece. Miał to być symbol znalezienia światłości świata – Chrystusa, a zarazem ich zadania na najbliższe lata.

Podjęli się wielkiego zadania – dotrzeć do każdego Amerykanina do 1976 roku i nawrócić go do Boga. Do roku 1980 chcą dotrzeć do każdego obywatela ziemi.

Pomijam w tej chwili ich rolę i zadanie, możliwość czy niemożliwość realizacji przedsięwzięcia. Ale jedno jest wymowne. Ci młodzi ludzie szukają Chrystusa, chcą do Niego należeć, chcą do Niego pociągnąć

innych. Są oni wyrazem wielkiego głodu dusz w dzisiejszych czasach, głodu Boga. Może to coś przejściowego i nie skrystalizowanego, ale to znak czasu, którego nie powinno się lekceważyć. To chyba wsłuchanie się w głos: Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. To odwieczny – Apel Chrystusa.

Ten apel skierowany był do rzesz, które szły za Nim. Przygniecieni byli nie tylko trudem życia i obowiązków, ale przepisami Tory i fary­zeuszów.

Zamiast 248 nakazów i 365 zakazów, Chrystus ofiaruje im swoje jarzmo. Weźcie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem moje jarzmo jest słodkie, a moje brzemię lekkie. Jego jarzmo – to jarzmo miłości. Jego brzemię – to brzemię miłości.

Takie brzemię i takie jarzmo może każdy przyjąć i pod nim się nie ugnie.

O tę miłość zaapeluje jeszcze raz Zbawiciel w chwili swej śmierci na krzyżu, gdy powie: Pragnę Powtórzy je w objawieniu swego Serca św. Marii Małgorzacie Alacoque w Paray le Monial, gdy zażąda miłości za miłość, ofiary za ofiarę, wynagrodzenia za zniewagi.

Trzeba więc odpowiedzieć na apel !

Pewien uczony szwedzki wystąpił kiedyś z hipotezą, że zmieniały się bieguny ziemskie. Spowodowało to katastrofę o rozmiarach wprost kos­micznych. Podobno i obecnie grozi ziemi naszej podobny kataklizm z powodu obciążenia pokrywą lodową bieguna południowego. Może to spowodować zachwianie się równowagi kuli ziemskiej i przesunięcie bie­gunów oraz zniszczenie naszej cywilizacji.

W świecie ducha też mamy dwa bieguny: dobra i zła, miłości i nie­nawiści, łaski i grzechu. To może też spowodować zachwianie się rów­nowagi moralnej w świecie. Muszą być zatem oazy miłości; miłości wobec Chrystusa. Tą oazą powinno być serce każdego z nas.

Powtarzajmy więc nie tylko ustami, ale sercem i życiem za siostrą Teresą Marią :

Jezu najukochańszy – kocham Cię;

Jezu, Światłości mego umysłu, Siło mojej woli,

Ogniu mej miłości — kocham Cię;

Jezu, Życie mego życia,

Duszo mojej duszy — kocham Cię;

Jezu moja Radości i Pokoju mojej duszy, moje

jedyne Istnienie, moje niebo,

mój wieczny Odpoczynku…

mój Królu i mój Boże – kocham Cię!

 

SZCZĘŚĆ BOŻE.