10 lipiec 2005 r. XV Niedziela Zwykła.

Moi drodzy!

Oto siewca wyszedł siać (Mt 13,3).

W jednym z miast Anglii odbywały się kiedyś misje. Misjonarz zaczął swą naukę mniej więcej w ten sposób:

Przed piętnastu laty do tego kościoła przyszło trzech rozwiązłych młodzieńców. Odbywały się misje. Skoro na ambonie pojawił się misjonarz, jeden z młodzieńców odezwał się: Rzućmy kamieniem i ucieknijmy. Zaczekajmy trochę – powiedział drugi. Po chwili i on dodał: Nie ma co słuchać tego klechy. Zróbmy tu coś i ucieknijmy. Lecz nie zgodził się na to trzeci. Po co urządzać w kościele awanturę? Dajmy spokój! Posprzeczali się między sobą; dwaj pierwsi wyszli, a trzeci pozostał do końca.

A teraz – mówi ów misjo­narz – posłuchajcie, jaki los spotkał tych trzech młodzieńców. Pier­wszego z nich powieszono przed paru laty za fałszowanie pieniędzy. Drugi oskarżony został o morderstwo i siedzi obecnie w więzieniu. A trzeci? Trzeci – w tej chwili do was przemawia… On to był tym trzecim mło­dzieńcem, który pozostał do końca, wysłuchał nauk misyjnych, zmienił swe życie, został kapłanem i misjonarzem.

Podobnych przykładów znamy wiele. Kim byłby święty Augustyn czy święty Paweł, gdyby nie poszedł za głosem Bożym? Kim byłby Fran­ciszek z Asyżu, gdyby słowo Boże nie zakiełkowało w jego duszy i nie wydało owocu ?

I na odwrót. Nie wiemy kim byłby Robespierre, gdyby poszedł za głosem powołania i nie dał się odwieść od swego wzniosłego zamiaru? Prawdopodobnie nie byłby krwawym Robespierrem w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Prawdopodobnie Stalin, Dzierżyński i inni, nie byliby tymi, kim byli w rzeczywistości, gdyby poszli drogą innego powołania…

To samo ziarno Boże, ta sama Ewangelia, ta sama prawda, a różny wynik. Od czego to zależy? Wyjaśnia nam to Chrystus w przypowieści o siewcy, ziarnie i roli.

Przypowieść ta jest chyba jedną z najłatwiejszych i zrozumiałych, tym bardziej, że sam Chrystus wyjaśnił nam jej znaczenie.

Siewcą jest Bóg sam, jest nim Chrystus, który sam lub pośrednio sieje ziarno swej Boskiej nauki. Przez proroków zasiewał to ziarno Bóg w umysłach ludzkich, a zwłaszcza w umysłach narodu wybranego. Zasie­wał wprost sam Chrystus, kiedy żył na ziemi. Robi to nadal poprzez Ewangelię, przez Kościół, kapłanów, poprzez łaskę i natchnienia.

Ziarnem jest Słowo Boże pojęte w szerszym znaczeniu: bądź to jako słowo Objawienia, pisane lub mówione, bądź jako łaska czy natchnienie.

Jest ono zawsze to samo w swej istocie. Zawiera ono w sobie światło prawdy i życia, dobra i mocy. Pod każdą szerokością geograficzną i w każdym czasie jest niezmienne. Moc jego jest niezmienna, bo za nim kryje się łaska i moc samego Boga.

Glebą są dusze ludzkie. Od rodzaju roli, od jej przygotowania zależy wzrost ziarna i plon. Zbawiciel rozwija i wyjaśnia te kategorie gleby.

Do pierwszej kategorii należą ci, którzy słuchają słowa Bożego i przyjmują je. Lecz zanim ziarno prawdy zostanie przemyślane, rozważone i zakiełkuje, zostaje zdeptane przy drodze. Zdeptane zostaje przez szatana, roztargnienia i sprawy tego świata. Takie serca ludzkie podobne są do asfaltowej drogi otwartej dla wszystkich. Zbyt twarde i ubite, by ziarno zdążyło nabrać wilgoci i zakiełkować.

Do drugiej grupy można zaliczyć chrześcijan, którzy z zapałem, radością i entuzjazmem przyjmują ziarno prawdy Bożej. Ale wystarczy wiatr pokusy, cierpienia, niepowodzenia, by ziarno przestało róść. Napo­tyka na skałę, na opór i usycha.

Trzecią grupę stanowią ci, których serca są podzielone. Chcieliby służyć Bogu, iść za Nim, ale sprawy i troski światowe oraz codzienne życie niby ciernie zagłuszają wszystko. Ludzie ci byliby może głęboko wierzą­cymi i dobrymi, gdyby nie… życie codzienne. Tu następuje rozbrat między wiarą a życiem.

Najszczęśliwsi — choć najmniej liczni — są ci, których gleba duszy jest przygotowana i na której ziarno wydaje plon obfity.

Kto ma uszy, niechaj słucha!

Do której kategorii gleby należą dziś serca i dusze większości kato­lików? Trudno powiedzieć. Przecież przeciętny katolik wysłuchuje w roku kilkadziesiąt kazań. A w życiu ? Kilka tysięcy. A skutek? Większość już po kazaniu nie wie, o czym była mowa. Większość słucha, by słuchać, ale słowo Boże odbija się od nich, a jeżeli przyjmują i pamiętają, to najwyżej jakiś fragment, często najmniej istotny lub mylnie przyjęty. Na swe usprawiedliwienie mają tysiące wymówek, że ksiądz czy kazanie nie na poziomie, nudzi, usypia, itp.

A jednak ci sami ludzie pamiętają pewne kazanie, które wywarło na nich wielkie wrażenie, zostało w pamięci… Dlaczego? Bo wtedy inaczej przeżywali, inaczej słuchali. Ta sama rzecz może mieć różną wartość dla różnych ludzi i w różnych warunkach… Zależy to od postawy samego człowieka. Trzeba słuchać Boga Ducha Św. Kaznodzieja jest Boga narzędziem.

Trzeba by zrewidować swą postawę wobec Słowa Bożego, wobec prawdy, Ewangelii, Chrystusa.

Słowo Boże trzeba inaczej traktować niż słowo ludzkie padające z ust spikera radiowego czy nawet mistrza słowa.

 

SZCZĘŚĆ BOŻE.