11.09.2005 r. XXIV Niedziela Zwykła.

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18,35).

Moi Drodzy!

Jesteśmy skazani na życie i współżycie z ludźmi. Jesteśmy wzajemnie od siebie zależni czy chcemy, czy nie chcemy; czy myślimy i tym, czy nie. Przecież każda kromka chleba, którą spożywamy, mówi nam o tym. Mówi ubranie, które nosimy, tramwaj czy autobus, gazeta czy sklep. Potrzebujemy siebie wzajemnie na każdym kroku.

To życie i współżycie z innymi jest naturalną potrzebą i koniecznością, ale jest też powodem wielu krzyży. Przecież najwięcej przykrości doznajemy na każdym kroku od ludzi, wprost lub pośrednio. Wiedział o tym Piotr, skoro pytał Mistrza: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Wiedział o tym jeszcze lepiej sam Zbawiciel i odpowiada mu: Nie mówię ci, aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Czyli życie i współżycie ludzkie ma się składać z niekończących się przebaczeń. Wielki, wzniosły i trudny postulat. Mamy wzory.

W czasie okupacji Włoch podczas ostatniej wojny światowej znalazł się pewien zdrajca. Chlubił się, że nazywano go ludzką bestią w Gestapo. Ale i jego dosięgła ludzka sprawiedliwość. Znalazł się w więzieniu. Wobec kapłana odwiedzającego go w celi więziennej miał na ustach tylko bluźnierstwa. Skazany został na karę śmierci. Po wyroku przyszedł do niego znowu kapelan więzienia. Zauważył jednak dziwną zmianę.

Ojcze, twoje słowa i książki nie wzruszyły mnie wcale, ale dziś wzruszyło mnie co         innego. Oto przed sądem ujrzałem pośród wielu kobiet i matek jedną, której syna 17-letniego zamordowałem własnymi rękoma.

Kiedy zapadł wyrok, ta kobieta w żałobie i ze łzami w oczach zbliżyła się do mnie ze słowami: Biedny panie, modliłam się bardzo do Boga i mego syna, by cię nie skazano na śmierć. Te łzy matki i to jej przebaczenie dyktowane miłosierdziem, były dla mnie czymś nie do zniesienia… Ojcze, ja wierzę…

W cztery dni potem został rozstrzelany, ale już jako nawrócony łotr.

Wzorem przebaczającej miłości jest pierwszy męczennik św. Szczepan. Niedościgłym wzorem był, jest i będzie dla wszystkich sam Chrystus.

Z drzewa krzyża modlił się: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34).

Można by mnożyć racje i powody do przebaczenia bliźnim. Zasad­niczą rację wskazał nam sam Chrystus w przypowieści o dłużnikach. Jeden winien był swemu panu dziesięć tysięcy talentów, a drugi tylko sto denarów. Dysproporcja wielka w długu, egzekucji i przebaczeniu. Wielki dłużnik, otrzymujący darowanie całego długu, nie chce ulitować się nad swoim małym dłużnikiem. Nic też dziwnego, że dowiedziawszy się o tym, uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

Chrystus dochodzi do najbar­dziej przekonywującego nas argumentu. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu.

Nie trudno się domyśleć, że każdy z nas jest podobnym dłużni­kiem wobec Boga. Przecież każdy grzech ciężki jest krzywdą wyrządzoną nieskończonej miłości; a każde rozgrzeszenie sakramentalne — darowa­niem tego wielkiego długu. Oprócz tego jesteśmy wielkimi dłużnikami wobec Boga za niezliczone łaski i dary przyrodzone jak i nadprzyro­dzone. Nasze życie, ciało i dusza, władze zmysłowe i duchowe, świat otaczający nas i każda chwila życia są wielkim darem Bożym.

O wiele większym darem są łaski Boże, sakramenty, Msza święta, tabernakulum, konfesjonał i chrzcielnica, ambona i sanktuaria Maryjne.

Miłosierdziu Bożemu zawdzięczamy, że świat i ludzkość istnieje mimo tylu grzechów i zbrodni. Dzieje świata i nasze życie jest chyba jednym   Wielkim pasmem Bożego przebaczenia.

Znałem pewną niewiastę, która umierała w dość młodym wieku na gruźlicę. Przez kilka ostatnich lat gniewała się ze współpracownicą. Mimo że tamta chciała ją przeprosić, nie chciała jej widzieć nawet na łożu śmierci. Kobieta ta nie mogła skonać. Męczyła się przez szereg dni. Sąsiedzi modlili się przy jej łożu już nie o jej zdrowie i życie, ale o śmierć… Nie wiem jak Bóg ją osądził, ale chyba lżej będzie umierać skruszonemu grzesznikowi niż niejednemu dobremu katolikowi, nie przebaczającemu bliźniemu nawet w takiej chwili.

Żyjmy przebaczaniem sobie drobnych uchybień w życiu codzien­nym. Prawda, że człowiek nie jest banknotem studolarowym i nie każdemu się podoba. Nie podoba się nam nieraz wygląd, zachowanie, ton rozmowy czy postępowanie innych. Nie podoba się nam wiele wy­kroczeń przeciw nam ze strony najbliższych, w domu, w rodzime, w pracy. Pamiętamy to i utrwalamy na taśmie pamięci. Nie chcemy za­ pomnieć i przebaczyć, mścimy się.

A jednak musimy sobie przebaczać – by nasze życie i współżycie było radośniejsze i szczęśliwsze; by nam było przebaczone w tym i przy­szłym życiu.

Bo tego, który się mści, spotka zemsta od Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Bo gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia?

 

Przebaczajmy i bądźmy miłosierni, bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia (Jk 2,13).

SZCZĘŚĆ BOŻE.