23.10.2005 r. XXX Niedziela Zwykła.

Moi Drodzy!

 Dręczące wciąż pytania

Jaki sens i cel ma życie, praca? Co jest w życiu najważniejsze? Jak żyć, by być szczęśliwym? Co to jest zresztą szczęście i na czym polega? Jak i czym trzeba się kierować w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym? Co winno być normą naszego postępowania?

Takie i tym podobne pytania cisnęły i cisną się wciąż na usta ludziom wszystkich pokoleń.

Nie dziwimy się faryzeuszom, że zadali Chrystusowi pytanie: Nau­czycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? Wiele mieli tych przepisów i praw obowiązujących każdego Izraelitę. Było przecież 365 zakazów i 248 nakazów. A obok nich narastały nowe prawa, nie­ustannie układane przez rabinów. Gubili się więc w tym wszystkim. Faryzeusze toczyli nieraz dysputy z saduceuszami na temat wyższości różnych przykazań. Nic więc dziwnego, że postawili takie pytanie Chry­stusowi. Szukali może potwierdzenia swoich poglądów, a może chcieli Go podchwycić w mowie. W każdym razie dobrze, iż zapytali, bo i my możemy skorzystać z odpowiedzi samego Zbawcy.

Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.

Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

Na tych dwóch przykazaniach opierał się Stary Testament, który przewyższał inne ówczesne kodeksy prawne, jak na przykład kodeks Hammurabiego.

 

Najważniejsza jest miłość

Najważniejsza jest miłość! Powtórzył za Chrystusem św. Paweł. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stał­bym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący (1 Kor 13,1). Gdyby żył w dzisiejszych czasach, może by dodał: Choćbym wylądował na wszystkich planetach i umiał się porozumiewać ze wszystkimi istotami żyjącymi, a miłości bym nie miał – nic mi to nie pomoże.

Nie uratuje człowieka milion rakiet kosmicznych, ponieważ nie mają one serc, tak bardzo niezbędnych do lotu (R. Brandstaetter).

Przypuśćcie – pisze współczesna pisarka polska – że macie dość zdolności, aby posiąść wszelką wiedzę, że poznaliście wszystkie języki, drogi gwiazd i wszystko inne. Czyż będziecie mieli czym się pysznić?

Jeden szatan wie daleko więcej niż wszyscy ludzie razem. Jest jednakże coś, czego szatan uczynić nie może i co jest chwałą człowieka: Być wiernym Bogu.

Dodajmy – szatan nie może miłować.

Jeżeli trudno nam zrozumieć, dlaczego miłość jest najważniejsza i dlaczego Bogu tak bardzo „zależy” na naszej miłości, to odpowiedź jest prosta.

Jesteśmy dziećmi Miłości. Jesteśmy dziećmi Boga, a „Bóg jest miłością”. Stworzeni zostaliśmy na podobieństwo Boże, z miłości i dla miłości. Miłość jest u podstawy naszego bytu i miłość jest celem naszego istnienia na ziemi. I to nie pierwsza lepsza, ale najwyższa miłość, jaką jest sam Bóg. On jest jedynym Dobrem odpowiadającym naszym dąże­niom duchowym. A poza Bogiem ? To, co jest Jego odbiciem, a więc człowiek. W człowieku zaś są wartości wyższe i niższe, trwałe i przej­ściowe, cielesne i duchowe, podobne do Bożych i różniące się od nich. Oprócz ciała jest dusza, oprócz pięknej twarzy czy zwodniczego wyglądu są zalety ducha i serca, umysłu i woli – daleko cenniejsze od pier­wszych.

Miłość jest też węzłem niewidzialnym, ale istotnym, między ludźmi a Bogiem i winna być regulatorem wzajemnych stosunków. Ona decyduje o naszym zbawieniu i wartości wobec Boga. Ona jest probierzem naszego chrześcijaństwa. Z niej też będziemy egzaminowani w przyszłości na sądzie ostatecznym. Ona jest i pozostanie najwłaściwszą „wiadomą” w rozwiązywaniu problemów religijnych i społecznych, osobistych i mię­dzyludzkich. To istotny i najważniejszy filar, na którym się wszystko opiera i od którego wszystko zależy:   szczęście   wieczne i doczesne.

Mówię – „filar”, bo miłość jest jedna, choć teoretycznie odróżniamy
miłość Boga i bliźniego.

 

„Filary” chwieją się.

Zarysowały i zachwiały się te dwa filary w świecie, zarówno w życiu osobistym jak i społecznym. Pełno na nich pęknięć i rysów.

Umarła na nienawiść! Pod takim tytułem nadano kiedyś felieton radiowy w Polsce. Oto kobieta samotna mieszkała w sąsiedztwie młodego małżeństwa. Z obserwacji można było wnioskować, że celem jej było zatruwanie życia młodym małżonkom. Zaczynało się na pozór niewinnie: od wycieraczki przy drzwiach, wykręconej żarówki na korytarzu, pod­rzucania śmieci, wylewania brudów…

Małżonkowie przyjęli zasadę – milczeć i znosić aż do czasu wyprowadzenia się. Po kilku miesiącach otrzymali mieszkanie gdzie indziej. Wyprowadzili się. I co się okazało? W tydzień potem samotna kobieta zmarła. Umarła na nienawiść! – tak zakończył opowiadanie spiker radiowy.

Straciła cały sens swego życia. Nie miała już komu dokuczać.

A w życiu społecznym, mię­dzynarodowym? Analogicznie.

Podobno na świecie w ciągu trzech i pół tysiąca lat, było ponad 15 tysięcy wojen. Zginęło w nich ponad trzy i pół miliarda ludzi. A koszta tego ?

Można by opasać kulę ziemską pasem ze złota o grubości 10 m i szerokości 8 m.

A jak jest z naszą miłością wobec Boga? Ratujmy chwiejące się filary miłości.

 

SZCZĘŚĆ BOŻE.