05.02.2006 r. V Niedziela Zwykła

Chrystus w centrum spraw świata

Moi Drodzy

W Paryżu istnieje piękna kaplica, zwana Sainte Chapelle. Zbudował ją król Ludwik IX jako relikwiarz dla korony cierniowej Zbawiciela. Zamiast ścian są wspaniałe witraże ze scenami Starego i Nowego Testamentu. Centralną postacią jest Chrystus. Stary Testament jest zapowiedzią i figurą, Nowy – wypełnieniem.
Jest to symbol prawdy, że w centrum dzisiejszego świata jest Chrystus. Bowiem Nowy Testament trwa. Nie skończył się i nie zamknął z chwilą śmierci czy Zmartwychwstania Zbawiciela, ale zaczął się od Wcielenia i Odkupienia ludzkości. Żyje więc i dziś Chrystus z nami.
Mimo, że nieraz wydaje się nam, iż świat współczesny daleko odszedł od Boga, iż nie ma nic wspólnego z Chrystusem, jednak w rzeczywistości tak nie jest. Bowiem w dalszym ciągu trwa dzieło stwarzania, czy doskonalenia świata.
Chrystus jest obecny dziś w świecie, w dziele doskonalenia świata, w technice i postępie, w osiągnięciach i wynalazkach; jest obecny w dążeniach wielkich i małych, osobistych i społecznych o ile mają one na celu dobro i poprawę doli człowieka.
Obecny jest w dziele Wcielenia i Odkupienia. Gdziekolwiek jest odrobina choćby prawdy i miłości, sprawiedliwości i pokoju, ofiary i poświęcenia, wiary i łaski – tam następuje i dokonuje się Wcielenie Jego prawdy, drogi i życia.
Dziś dążenia i tęsknoty za wolnością i sprawiedliwością, za pokojem i miłością są większe, żywsze i silniejsze niż kiedykolwiek. Obejmują one całe narody i grupy społeczne. Wszyscy jesteśmy na to uczuleni.
Człowiek zawsze był wielkim poszukiwaczem Boga, ale dziś szuka Go intensywniej. Zmęczył się już gonitwą za posiadaniem, czuje niesmak i niedosyt; chce niemal wyjść z siebie. Chce być kimś, a nie tylko czymś; chce być kimś, a nie tylko posiadać coś. Widoczne jest to coraz bardziej u dzisiejszej „zbuntowanej” młodzieży. W każdym zdrowym buncie jest coś nowego, twórczego i dobrego. Czy w tym zmaganiu się i mękach dusz i ciał nie ma czegoś ze zmagań Chrystusa?  Czy te choroby i krzyże nie są zapowiedzią poranka Zmartwychwstania i przedłużonym procesem Odkupienia ? Czy w tym wszystkim nie jest obecny Chrystus, który się rodzi i umiera, zmartwychwstaje i zbawia?  Z pewnością jest.
Takiego Chrystusa blisko siebie i w dzisiejszej rzeczywistości chce widzieć współczesny człowiek. Chce Go widzieć nie tylko na obrazach i w przeszłości, ale w życiu i teraźniejszości; nie tylko w kościele czy na ołtarzu, ale nawet w obozie śmierci. I niejedni ujrzeli Go tam… w kromce chleba podarowanej drugiemu, nawet w oczach oprawców zawstydzonych postawą innych…
Głośmy Chrystusa światu.
Ewangelia mówi nam dziś o uzdrowieniu teściowej św. Piotra, jak również o uzdrowieniu innych chorych. Nie leczenie było celem Chrystusa, ale Zbawienie. Dlatego „nad ranem […] wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił”. Dlatego też mimo że powiedzieli Mu : „Wszyscy Cię szukają. On im odpowiedział: Pójdźmy gdzie indziej do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać ; bo na to wyszedłem”.
Ten obowiązek i na nas ciąży, bo stanowimy jedno z Nim ; bo „wszyscy Go szukają”; bo mamy być Jego „przedłużeniem” i „biada mi gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9,16).
Chrystus żył na ziemi tylko 33 lata. Ograniczony był czasem i miejscem. Nie mógł być jednocześnie nauczycielem i uczniem, ministrem i żołnierzem, robotnikiem w fabryce czy kierowcą samochodu. Pragnie jednak by każdy z nas na własną miarę był Jego „przedłużeniem”, by się stał drugim Chrystusem, z zachowaniem swej osobowości. Przez każdego z nas chce On dalej się wcielać, zmartwychwstawać i zbawiać. Chce dalej modlić się i nauczać, cierpieć i pracować. „Niech przeto każdy, trwa u Boga w takim stanie, w jakim został powołany” (1 Kor 7,24), „aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie” (Koi 1,28).
Poczuwał się do tego obowiązku św. Paweł. „Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii !   […] Dla słabych stałem się słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych”.
Nie musimy głosić kazań. Przykład życia wymowniejszy jest niż kazanie, a dobroć i miłość, radość i przebaczenie, bardziej pociągają. Głosić Chrystusa możemy modlitwą i cierpieniem na wzór Joba. Dziś tyle Jobów cierpiących wokoło, nie zawsze cierpliwych. Możemy i sami uczyć się powtarzać za nim : „Ja wiem : Wybawca mój żyje” (Jb 19,25). Żyje i cierpi, umiera i zmartwychwstaje – zbawia nas.
Jesteśmy „żywą Biblią”.
„Pamiętaj, że jesteś może jedyną Biblią, którą niektórzy ludzie w ogóle czytają”.
Mało z nas czyta Biblię i nie każdy też chce i umie czytać. Ale wszyscy interesują się i obserwują nas. Wszędzie. Jaką biblią jesteśmy?  Prawdziwą czy fałszywą?  Sprawdźmy, by wszystko służyło ku zbudowaniu (por. 1 Kor 14,26).

SZCZĘŚĆ BOŻE.