09.07.2006 r. 14 Niedziela Zwykła.

Niedowiarstwo najbliższych.

Moi Drodzy!

Doprawdy  dziwne  było  rozumowanie mieszkańców  Nazaretu. Słyszeli już wiele o sławie Chrystusa, dochodziły do nich wieści z różnych stron o Jego nauce i o cudach;  byli  świadkami Jego świętego życia, a jednak   „powątpiewali o Nim”. Co więcej, słuchając Jego słów „pytało się wielu ze zdziwieniem: skąd On to ma?  I co za mądrość  jest  Mu  dana. I takie cuda dzieją się przez Jego ręce”. Rozumowanie dość logiczne,  ale wniosek  wręcz  fałszywy.  Fałszywy, bo uważali, że jeśli z nimi żył, pracował, jeżeli  oni Go znają, więc nie może być kimś nadzwyczajnym.
Nie może być Mesjaszem, a nawet ich Nauczycielem. Tym więcej, że znają Jego Matkę, krewnych i „braci”. (Dla wyjaśnienia zaznaczmy, że słowo „bracia” i „siostry” w języku hebrajskim czy greckim miało szerokie znaczenie i oznaczało w ogóle krewnych).
Rozczarował się więc i zniechęcił  Zbawiciel  do  swoich ziomków. Nie wrócił już do nich, bo o mało co przypłaciłby życiem swoje wystąpienie.
Mieszkańcy Nazaretu, jak podaje św. Łukasz, chcieli Go ukamienować. „Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry,… aby Go strącić” (Łk 4,29).
Zostawił im Zbawiciel słowa pełne żalu i goryczy: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.
Z powodu takiego niedowiarstwa nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich„.
Podobna historia działa się  z  prorokami w Starym Testamencie;  wymownym dowodem tego, to prorok Ezechiel. Słyszy głos Boga: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwiali….
To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach. Mimo wszystko Bóg posyła Go do nich: czy usłuchają czy nie,… przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. Chrystus znał dobrze swoich rodaków w Nazaret.
Wiedział, że spotka się z opozycją, ale udał się do nich, może nie tylko raz, żeby nie mieli wymówek, żeby „wiedzieli, że prorok jest wśród nich”, że sam Bóg-Człowiek ich nawiedza.
Widocznie jest coś w ludzkiej naturze przekornego, że imponuje nam tylko to, co jest zgodne z naszą własną wizją, co się mieści w jej ciasnych ramach, co idzie po linii upodobań, zmysłów i wyobraźni.
A gdy się z tym nie zgadza, nie „pasuje”, wtedy nie mają znaczenia żadne inne argumenty, choćby pochodziły od samego Boga.
To jest powodem, że „cudze chwalimy, swego nie znamy, sami nie wiemy, co posiadamy”.
Iluż jest wśród wierzących katolików, którzy zachwycają się buddyzmem, reinkarnacją ciał, jakimś nowym ruchem religijnym, a nie imponuje już im nic z nauki Chrystusa.
Czyż nie spotykamy się na co dzień z zarzutami, z wątpliwościami i buntami katolików wobec Boga, Kościoła zarówno w sprawach dogmatycznych jak i moralnych?
Nie chcemy słuchać Boga, który mówi: Nie zabijaj!  Rację  musi  mieć tylko człowiek, który uważa, że Bóg powinien, Bóg musi, że powinno być tak jak on sądzi. Ja uważam … i  Bóg  powinien.
Podobnie ma się rzecz odnośnie słuchania kazań przez katolików.
Każdy kto uczęszcza regularnie na niedzielne Msze święte, wysłucha średnio kilka tysięcy kazań. Co z nich zapamiętał? Czy był przekonany, że kaznodzieja do niego właśnie mówi? Czy w ogóle wnikał w treść kazania, a może czekał tylko skoro kaznodzieja powie amen?
Na swoje usprawiedliwienie, gdy się zdrzemnie lub błądzi myślą, bo brak skupienia, nie śledzi myśli przewodniej kaznodziei, znajdzie wiele uwag pod adresem kaznodziei: bo księża nie na poziomie, wciąż to samo, itp.
Zbawiciel oczekiwał od mieszkańców Nazaretu dobrej woli i wiary. Nie znalazł tego. Nie znalazł dwóch podstawowych dyspozycji duszy w narodzie wybranym.
Opuścił więc Nazaret, „obchodził okoliczne wsie i nauczał”. Niektórzy uważają, że odrzucił też swój naród za to, że on Go odrzucił i ukrzyżował. Naród ten zresztą sam wydał na siebie wyrok: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze”.  To życzenie – przekleństwo Narodu Wybranego spełnia się do końca świata.
Spełnia się nie tylko w stosunku do Żydów, ale i do „wybranych” narodów katolickich.
„Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.
Przecież północna Afryka, kraje śródziemnomorskie kwitły kiedyś chrześcijańskim  życiem religijnym. A dziś? Kto wie, czy kiedyś inne narody, rasy i kontynenty nie zajmą naszego miejsca, by „wydać owoce”.
Ta groźba odrzucenia dotyczy również każdej duszy.
Bóg często nawiedza duszę  różnymi łaskami  i  natchnieniami, wyrzutami sumienia i upomnieniami. Pod tym względem jest niestrudzonym Poszukiwaczem Człowieka.
Ale jeżeli człowiek wzgardzi Jego dobrocią i miłością, wtedy dusza taka jest już niezdolna wierzyć i żałować Wtedy zostaje odrzucona. „Nie  zatwardzajcie serc waszych.” – woła psalmista. Słowa psalmisty dotyczą również i nas.

SZCZĘŚĆ BOŻE.