23 .07.2006 r. 16 Niedziela Zwykła.

WYPOCZNIJCIE

Moi Drodzy!

Pójdźcie osobno i wypocznijcie
Z dumą i radością opowiadali apostołowie Chrystusowi o swoich sukcesach apostolskich. Nie wiemy dokładnie, jak długo trwała ich misja, ale widocznie czuli się zmęczeni, przepracowani, skoro Zbawiciel zachęca ich do wypoczynku. Powód był tym większy, ponieważ „tak wielu przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu”. Udali się więc na drugą stronę jeziora Genezaret.
Chrystus znał i rozumiał potrzeby ludzkiego organizmu. Był przecież i człowiekiem, zdawał więc sobie dobrze sprawę z tego, że zmęczone ciało musi wypocząć. Sam też wypoczywał. Pamiętał również o odpoczynku psychicznym i o wewnętrznym skupieniu swych uczniów. Bał się, by apostołowie nie ulegli pokusie czynu na skutek pracy apostolskiej, by zbawiając innych, sami nie ulegli duchowemu wyjałowieniu i oddaleniu od Boga. Zachęca więc do odpoczynku.
Czasem zarzuca się Kościołowi, że myśli tylko o duszy ludzkiej, a nie zwraca uwagi na ciało. Jest to zarzut niesłuszny. Kto bowiem broni życia ludzkiego  jeszcze przed jego urodzeniem? Kto zabiega o cześć i szacunek dla ciała nawet po jego śmierci ? Kto przypomina nieustannie, że ciało jest mieszkaniem duszy i samej Trójcy Świętej? Kto przeciwstawia się wszelkim nadużyciom grożącym zdrowiu?  Kto zabiega o  odpoczynek niedzielny ?
Praca i odpoczynek
Tomasz More w swej „Utopii” wydanej w 1516 r. przewidywał dziewięciogodzinny dzień pracy i najwyżej 60 godzin tygodniowo. Rzeczywistość dzisiejsza wyprzedziła utopię.
Dziś myśli się poważnie o 25 godzinach pracy tygodniowo. Dawniej praca była podstawową bazą kultury, a dziś odpoczynek jest podstawą kultury i życia człowieka. Słyszy się czasem, że ktoś umarł z przepracowania. Może to być prawdą, ale stajemy wobec groźniejszego problemu – utraty zdrowia a nawet życia z powodu nadmiaru wolnego czasu. Wykańczają ludzi nerwowo i fizycznie maszyny, tempo pracy, hałas, ruch i   pośpiech.  Ale wykańcza też,  i to bardzo,  czas wolny,  odpoczynek.
Dlaczego ?   Bo   nie   umiemy   odpoczywać.   Jedni   zabijają   czas   wolny
dodatkową pracą, dla zarobku, inni wracają z weekendu jeszcze bardziej
zmęczeni   niż  wyjechali,   reszta   pragnie   zagłuszyć  te   chwile   radiem,
telewizorem, kinem, zabawą. Wszyscy ci ludzie, zwłaszcza młodzi, przeżywają swego rodzaju neurozę, uczucie bezsensu, pustki. Powodem tego jest nie tyle brak rozrywek, ile raczej ich nadmiar. Bernard Shaw ujął to dość cynicznie, ale wymownie: „Piekło jest niekończącym się odpoczynkiem, nieszczęsnym stanem, gdzie nic nie ma się do zrobienia i gdzie daje się na to moc pieniędzy”.
Dochodzimy do tego, że problem odpoczynku staje się problemem sensu życia. Powinien on raczej uczynić życie nasze wartościowym, sensownym i szczęśliwym, a czyni bezwartościowym i nieszczęśliwym. Smutnym rezultatem tego jest –  osamotnienie
Jest to jeden z paradoksów dzisiejszego życia. Żyjemy i obracamy się nieustannie w tłumie, a czujemy się osamotnieni. Jesteśmy osamotnieni wbrew pozorom, jakie stwarzają tysiące świateł w oknach bloków mieszkaniowych i przetłoczone ulice miast. Potwierdzają to poradnie psychiatryczne i wyznania nastolatków, zastępy alkoholików i niedoszłych samobójców broniących się przed tą chorobą. Potwierdzają rozbite rodziny, bogaci i biedni, młodzi i starzy.
„Dostaję nieraz szału, gdy przychodzę do domu i nie mam do kogo ust otworzyć” –  skarży się pewna osoba.
Jest to chyba jasny dowód, że każdy człowiek „skazany” jest nie tylko na życie, ale i na współżycie z ludźmi, że nie może być sam, choć niejednokrotnie powtarza, że ma ludzi dość. Dowód, że brak nam czegoś istotnego w życiu, brak nam kogoś, kto nadaje sens i wartość naszemu życiu, odpoczynkowi i samotności.
Bo co innego samotność, a co innego osamotnienie czy samotnictwo. Można żyć samotnie, a nie być osamotnionym czy samotnikiem. I przeciwnie, można żyć wraz z innymi i czuć się osamotnionym. „Spędziłam niejeden dzień sama, ale nigdy żaden dzień nie był samotny” – mówi pewna osoba. Samotnictwo – to unikanie ludzi, stan raczej nienaturalny, chorobliwy. Osamotnienie – to unikanie nie tylko ludzi, ale i Boga. Jest to zajęcie się tylko sobą, własnymi prawdziwymi i urojonymi bólami. W rezultacie jest to uczucie bezsensu, niepotrzebności. Lekarstwem na to – chyba najlepszym – jest zwrócenie się do ludzi i do Boga: przez pomoc biednym, chorym, samotnym, zapomnianym, jak również przez zjednoczenie z Bogiem.
Zależy to od nas.
Wartość odpoczynku i samotności, zdrowia fizycznego i psychicznego, zależy od nas, od naszej postawy wobec Boga i ludzi, od umiejętności planowego wypoczynku. Zależy od umiejętności wykorzystania ciszy i samotności.
Żle jest, gdy człowiek nic nie widzi poza pracą w życiu. Gorzej, gdy nie widzi nic poza odpoczynkiem; a najgorzej, gdy zatraci poczucie jednego i drugiego, gdy zatraci sens swego życia.
Chrystus zaprasza nas do odpoczynku i samotności. Odpoczynek i samotność nie jest celem, ale środkiem do innych, wyższych celów. Bowiem – w ciszy i samotności człowiek odradza się fizycznie i duchowo. W ciszy i samotności człowiek zbliża się do Boga, by być bliżej ludzi. W ciszy i samotności rodzą się i wzrastają wielkie myśli i ideały. W ciszy i samotności dojrzewał Bóg-Człowiek i Jego Matka. W ciszy i samotności zdobywa się pokój ducha, tak nam dziś potrzebny. „On bowiem jest naszym Pokojem”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.