1 .11.2006 r. Uroczystość Wszystkich Świętych.

Uroczystość Wszystkich Świętych.


„Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani w białe szaty, a w ręku ich palmy” (Ap 7,9).

Moi Drodzy!
Na Placu Gwiazdy (Place de l’Etoile) w Paryżu, pod Łukiem Triumfalnym, wzniesionym ku czci Wielkiej Armii Napoleona, niemal w sto lat po jego śmierci, złożono w 1920 r. szczątki Nieznanego Żołnierza innej wielkiej armii, która przez cztery lata broniła Francji (1914-1918). W wojnie tej poległo ponad półtora miliona Francuzów, którzy walczyli  nad Somną, Marną i pod Verdun.
W pięć lat później podobny pierwszy grób Nieznanego Żołnierza powstał w Polsce, w Warszawie.
Analogiczna sytuacja ma miejsce w Kościele. Każdego dnia czcimy różnych świętych, znanych i mniej znanych, ale dziś oddajemy szczególną cześć tej olbrzymiej rzeszy „Nieznanych Żołnierzy” Chrystusowych. Jawią się nam dziś oni obok wielkich apostołów i męczenników, wyznawców i dziewic. Im to szczególnie Kościół poświęca dzień dzisiejszy. Im składa dziś hołd i łączy się z nimi duchowo.
Historia ich kultu jest bardzo stara. Zaczęło się od święta „Męczenników z całego świata” w IV wieku na Wschodzie. Chciano w ten sposób uczcić wszystkich tych, którzy zginęli za Chrystusa w czasie prześladowań Papież Bonifacy IV w VII wieku zamienił pogańską świątynię poświęconą wszystkim bożkom pogańskim (Panteon) na kościół ku czci wszystkich męczenników. Od kultu męczenników doszło do kultu wyznawców i wszystkich świętych. Tak powstał kult ich relikwii, a imiona ich dostały się do listy, zwanej kanonem, stąd pochodzi słowo „kanonizacja”, czyli wpisanie w poczet świętych. Z biegiem czasu zaczęto przeprowadzać kontrolę tych imion i ustalono przebieg procesu kanonizacyjnego. Papież Urban VIII w 1634 r. ustalił nową procedurę beatyfikacji i kanonizacji, która w zasadzie zachowała się do dnia dzisiejszego. Według tej procedury nieliczni tylko są kanonizowani i wyniesieni na ołtarze. Czy tylko oni są świętymi w niebie? Nic podobnego. Autor Objawienia, św. Jan mówi: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń”… W tym tłumie są nasi bliscy, znani i nieznani nam osobiście. Są tam ci wszyscy, którzy przeżyli największą przygodę uświęcenia się i zbawienia. Ci, którzy poszli za Chrystusem wraz ze swym krzyżem życiowym; ci, do których stosują się słowa Zbawiciela : „Błogosławieni ubodzy w duchu. […] Błogosławieni cisi, […] albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

Znani i nieznani
Są nam oni znani i nieznani z imienia. Poznajemy w tej olbrzymiej rzeszy świętych Piotra i Pawła, apostołów i męczenników, wyznawców dawnych i nowych czasów. Znamy wielkich męczenników, patronów osobistych i synów czy córki naszego narodu. Znamy Wojciecha i Stanisława, Andrzeja Bobolę i Maksymiliana Kolbe. Znamy życiorysy niektórych. Ale to tylko drobna garstka. Bo obok nich są całe zastępy nieznanych nam z imienia i pochodzenia.
Są nam znani i nieznani z życia. Jeżeli nawet znamy życie niektórych, to tylko częściowo. Najlepszy biograf zna tylko fakty, czyny zewnętrzne, ale nie zna i nie będzie znał bogactwa ich życia wewnętrznego, ich wzlotów i zmagań, zjednoczenia i zażyłości z Bogiem. I najczęściej pozostają nam nieznani. Niejednokrotnie, obraz ich świętości uległ zniekształceniu. Przyczynili się do tego malarze i pobożni pisarze. Posegregowano w szablony świętych i przedstawiono ich czasem jak ludzi z innej planety. Jawią się więc nam męczennicy drżący z radości, że za chwilę utracą życie z rąk prześladowców; młodzieńcy i dziewice, którzy w życiu nie zaznali najmniejszych pokus; pustelnicy żywiący się tylko korzonkami; niemowlęta odwracające usta od piersi matek w dni postu. Czytając życiorysy ma się wrażenie, że święci to ci, którzy na zawołanie żonglują cudami, a codziennym ich pokarmem są ekstazy i zachwyty.
Na szczęście niektórzy z nich zostawili nam swoje pamiętniki czy autobiografie i na przykład dzięki św. Pawłowi, Augustynowi czy św. Teresie wiemy, że byli cudowni bez cudowności. Czuli oni w sobie „podwójny zakon”, mieli swoje wzloty i słabości. Musieli ciągle wybierać między dobrem a złem, między miłością a nienawiścią, między Bogiem a światem.

Tajemnica świętych.
Łatwiej chyba przeżyć samemu świętość, niż mówić czy pisać o świętości. Można powiedzieć, że świętość jest dziełem Boga i człowieka; że jest to osiągnięcie pełni swej osobowości tu na ziemi. Ta pełnia zdobyta została przez miłość Boga i bliźnich. A miłość – to nie branie, ale dawanie. Dawanie siebie i tego, co najlepsze w nas – innym. Jest to związane z ofiarą, samozaparciem, z niesieniem krzyża i pójściem za Chrystusem. Im więcej i lepiej ktoś daje siebie Bogu i ludziom, tym więcej otrzymuje. Nic dziwnego, że zaliczali się oni do najszczęśliwszych ludzi już tu na ziemi. „Bóg mój i wszystko moje” –  wołał św. Franciszek z Asyżu.
Bez wątpienia, źródłem i treścią życia wewnętrznego świętych była łaska Boża i życie w łasce. Tu leży różnica między człowiekiem – bohaterem a świętym. Święty – to człowiek łaski. Bohater – taki czy inny – to człowiek woli. Osią życia pierwszego jest Bóg; osią życia drugiego – często niestety własne „ja”.

SZCZĘŚĆ BOŻE.