29.04.2007 r. IV Niedziela po Wielkiej Nocy

    
POKÓJ  WAM – ZMARTWYCHWSTAŁ  PAN !  ALLELUJA!

Moi Drodzy!

Abyśmy nie zostali odrzuceni
Nadzieja, jeśli jest dobrze rozumiana, jest odpowiedzią stworzenia wobec Boga, któremu wszystko zawdzięcza i któremu nie może stawiać żadnego, najmniejszego nawet warunku. To, że w dzisiejszym świecie tyle nienawiści a zarazem tak mało nadziei, nie jest czymś pozbawionym wewnętrznej logiki. Zawiść jest starym człowieczym „wynalazkiem” i od czasów Kaina włóczy się ścieżkami naszej historii. Mówi się o niej, o zawiści, trochę ironicznie, że jest najgłupszym spośród ludzkich grzechów, bo w przeciwieństwie do pozostałych – nic człowiekowi nie daje. W swej istocie jest czymś krańcowo tragicznym. Zwłaszcza jeśli pozostaje sobą aż do końca. Zwłaszcza jeśli posuwa się do kroku szaleńczego – w obliczu powszechnej miłości Krzyża – popycha człowieka do „odrzucenia Słowa Bożego i uznania się niegodnym życia wiecznego”. Przyszedł czas, gdy tym, którym wydawało się, że wyznaniem „Jesteśmy potomstwem Abrahama” (J 8,33) kupili sobie na zawsze zbawienie – powiedziano: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”(Łk 13,29).
„Warn przede wszystkim miało być głoszone słowo Boże, ale je odrzucacie […] oto zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi.” (Dz 13,46) Kto jako wybrany został przyjęty z miłością i wiernością Boga, ten, straciwszy łaskę Boga przez swoją upartą niewierność – ucieka się do rezygnacji i rozpaczy.  To jest istota wiecznego odrzucenia.  Odrzucenia, które teraz łatwiej pojąć, dlaczego jest to jedyny grzech, o którym Ewangelia mówi, że „nie będzie odpuszczony” . Bóg szanuje wolę człowieka.
Stało się według przepowiedni ewangelicznej. Z jerozolimskiej świątyni nie pozostał kamień na kamieniu, przyszli poganie ze wschodu i zachodu, północy i południa. To oni stali się narodem wybranym. „Ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7,9). „A nie zginą na wieki i nikt ich nie wyrwie z mojej ręki”
(J 10,28)
Trzeba bardzo uważać. Tak łatwo (i tak przyjemnie bywa się porządnym) i tak spontanicznie cisną się na usta słowa: Dzięki Ci, Panie, że nie jestem jak tamci. W naszej opinii jest tak wielu, którym skłonni bylibyśmy odmówić ojcowskiego chleba, ciskając w nich raczej kamieniami pogardy. Trzeba uważać, bo przepowiadanie ewangeliczne dzieje się i dziś. Także i dziś przychodzą ze wschodu i zachodu, północy i południa. Ci, którzy wcześniej Boga nie znali. I dla nich stwierdzenie: „Jestem wierzący, ale nie praktykujący”, to za mało. Nie zatrzymują się na dumnych wyznaniach bez pokrycia. Dają świadectwo swoimi czynami. My zaś możemy pozostać z przekonaniami o własnej nienaganności i zdziwieniem zastygłym na twarzach – próżni  i  nikomu niepotrzebni.

SZCZĘŚĆ BOŻE.