27 kwiecień 2008 r. VI Niedziela Wielkanocna

  
  Obietnice.

Moi Drodzy!
Ostatnia wieczerza, którą spożył Chrystus w gronie swoich najbliższych w Wielki Czwartek, była nie tylko pożegnaniem odchodzącego na śmierć Mistrza z uczniami, ale była to, przede wszystkim, godzina wielkich darów i wielkich obietnic.

Jan koncentruje uwagę na obietnicach poczynionych przez Jezusa w czasie ostatniej wieczerzy. Są one tak wielkie i pocieszające, że warto przy nich na chwilę pozostać. W odczytanym fragmencie Ewangelii mszalnej zarysowane są w zasadzie wszystkie z tych obietnic, ale tylko bardzo ogólnie. Chcąc bliżej zapoznać się z ich treścią, przeczytać należy cały tekst pożegnalnej mowy Chrystusa z nocy Wielkiego Czwartku, gdzie Jan wszystkie te obietnice raz jeszcze powtarza i w pełniejszy sposób ukazuje
ich treść oraz wzajemne powiązanie, ułatwiając tym samym i nam ich
właściwe rozumienie. Cóż to są za obietnice?

Odchodzący Jezus zapowiada najprzód swoim uczniom, że do nich wkrótce wróci i z nimi pozostanie. Oto teksty: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was”. „Odchodzę i przyjdę znów do was”. „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”. „Znowu jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”.

O jakim powrocie mówią wszystkie te obietnice, rozsiane po tekście Janowego opisu ostatniej wieczerzy? Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Jezus zapowiada tutaj uczniom swój powrót do nich po własnym zmartwychwstaniu. I tak też jest, ale nie wyłącznie. Rzeczywiście, już za trzy dni będzie On z powrotem wśród swoich, tą dziwną wprawdzie, zaskakującą, trwającą za każdym razem zaledwie przez chwilę, ale przecież realną, pozwalającą się eksperymentalnie stwierdzić, wielkanocną obecnością, która mieć będzie miejsce przez dni czterdzieści, aż do momentu wniebowstąpienia.

Dwa z wyżej przytoczonych tekstów zasługują na szczególną uwagę. Mówi tu Jezus: „przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie”, a w modlitwie do Ojca prosi: „chcę, aby także ci, których mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem”. Te słowa zwiastują już jakiś inny powrót Chrystusa. Jest to powrót „do swoich”, ale i ,,po swoich”, przy czym grono tych „swoich” rozrosło się ogromnie i obejmuje nie samych tylko Apostołów, ale także wszystkich, którzy na ich słowo uwierzą w Jezusa. Uczniowie słyszeli już z ust Mistrza zapowiedź tego powrotu wielokrotnie i wiedzą, że będzie to powrót uwielbionego Króla wieków na sąd nad światem w dniu ostatecznym. Dziś dowiadują się, że w ten dzień Jezus zabierze swoich do przygotowanych dla nich u Ojca mieszkań, których jest wiele, mieszkań, które da Bóg, otworzą kiedyś swoje drzwi także i dla każdego z nas. To byłby już drugi rodzaj powrotu, zapowiedziany uczniom przez Chrystusa w wieczór przed męką.

Ale pod słowami wielkoczwartkowej obietnicy kryje się inna jeszcze zapowiedź, bardzo idąca po linii naszych potrzeb i pragnień. Chodzi o powrót, który wypełni pustkę zarówno w życiu uczniów, jak i pustkę długiej historii Kościoła, w okresie pomiędzy wniebowstąpieniem a przyjściem Syna człowieczego w dniu ostatecznym. W czasie pożegnalnej uczty paschalnej Jezus mówi uczniom: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was!”.

Spełnienie tej zapowiedzi umożliwi jednak dopiero zmartwychwstanie. Dopiero ono, w miejsce czasu przyszłego: „przyjdę”, postawi czas teraźniejszy: „jestem”. „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”, powie Jezus uczniom wróciwszy zwycięsko spoza bram śmierci. To już nie obietnica, nie zapowiedź. To ich spełnienie. To stwierdzenie faktu: „Jestem z wami”!

Śmierć ani wniebowstąpienie nie zabiorą one Jezusa światu, ale właśnie do świata Go skierują. Wywyższając Chrystusa w chwale nieba, Bóg nie rezerwuje Go dla siebie, ale posyła, ale objawia ludziom, ale jeszcze mocniej niż dotąd zakorzenia w świecie. Będzie On od tej chwili z nami, a będzie na zawsze, uprzedzając niejako to zjednoczenie z człowiekiem, którego pełnię przyniesie paruzja, czyli Jego drugi, chwalebny powrót w dniu ostatecznym.

Tymczasem przejdźmy do drugiej obietnicy Wielkiego Czwartku. Mówi tu Jezus: „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze”. Polskie słowo „Pocieszyciel” nie oddaje wszystkiego, co kryje się pod greckim „Parakletos”, jakim Nowy Testament określa Ducha Świętego. Paraklet to i obrońca w sądzie, i pomocnik, i doradca, i ten nasz: pocieszyciel, w zależności od tego, jaki przejaw Jego Bożej mocy jest aktualnie człowiekowi potrzebny. Kimś takim był dotąd dla uczniów i w pewnym sensie pozostaje nadal Jezus.

Parakletos, Duch Święty świadczyć będzie odtąd o Chrystusie i ukaże Go ludziom jako kogoś godnego najwyższej chwały. Będzie to równoznaczne z sądem nad bezbożnym światem, który Chrystusa nie uznał, i ujawnieniem całej jego przewrotności

Dla uczniów Jezusa będzie to Duch dobry i przyjacielski. On doprowadzi ich do pełni prawdy o Chrystusie oraz przypomni im wszystko, cokolwiek Jezus im mówił. Da im także moc, by wobec świata stanęli jako godni Jego świadkowie .

Jest jeszcze trzecia obietnica, którą wielki Odchodzący zostawia swoim uczniom, żegnając ich w Wielki Czwartek. Jest to zapowiedź szczególnej bliskości Ojca względem tych, którzy miłują Jezusa. „Jeśli Mnie kto miłuje, czytamy, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać”. Gdzie Syn i Duch, tam nie braknie i Ojca. .

Prawie ze zdumieniem słuchamy słów Jezusa, który odchodząc na śmierć, nie myśli o sobie, ale zatroskany o los pozostawionych na świecie uczniów, odsłania przed nimi tajemnice przynoszące pociechę i oparcie. Bardzo wątpliwe, czy zwrócili oni uwagę na złożoność pojęcia „Bóg”, który jeden w naturze, ukazany im został tutaj w troistości osób: Ojciec, Syn i Duch Święty. Z radością zamknęli w sercu myśl, że każda z tych Boskich osób kocha ich na sobie właściwy sposób. Niestety, groza nocy, w którą za chwilę wejdą, przesłoni uczniom objawione nowiny. Odnajdą je jednak później. Później je zrozumieją i później się nimi ucieszą.

Nam nie wolno czekać na później. Zabierzmy więc z wieczernika przynajmniej dwie krzepiące prawdy:

Nie jestem sam. Nigdy! Zawsze przygarniają mnie mocno i serdecznie ramiona Ojca, Syna i Ducha Świętego; Boga, któremu na imię: Miłość.

Nie jestem także mały. Nie jest mały i bez znaczenia ten, kim aż tak interesuje się Wszechmocny !

Szczęść Boże.