19 październik 2008 r. XXIX Niedziela Zwykła

 

Moi Drodzy!

Zbliżający się koniec roku kościelnego, a wraz z nim myśl o sądzie jako bilansie naszego życia, nasuwa nam raz po raz do rozważenia sprawę doczesności. Dla wielu ludzi miernie religijnych Bóg i Jego sprawy to zaledwie jakiś kącik w świadomości, w życiu prawie niedostrzegalny, bo doczesność zawładnęła do reszty ich zainteresowaniami. Życie społeczne państwowe, oto dla wielu takich ludzi pułapka. Oni nie umieją pogodzić Boga i Cezara.
Podchwytliwe było pytanie tych, którzy Pana Jezusa chcieli wystawić na próbę. Mimo pochlebstwa na początku dialogu mieli oni złe intencje. Każda z odpowiedzi Jezusa, jakiej się spodziewali na pytanie: płacić podatki, czy nie, posłużyłaby im do oskarżenia Go. Powie „nie”, pójdą do rzymskiego wielkorządcy i oskarżą Jezusa o nielojalność wobec władzy Cezara z Rzymu. Powie Jezus „płacić”, oskarżą Go przed ludem, że jest zwolennikiem jarzma pogańskiego nad Ludem Bożym. A sami przy tym startowali z pozycji na wskroś doczesnej: Bóg był tylko dla nich pretekstem pokrywającym własny program. Pan Jezus dał im odprawę, ich własną bronią.
W ich ręku są monety rzymskie, przy pomocy których potrafią robić nawet niezłe interesy. A więc okupant wprawdzie jest, ale życie ekonomiczne biegnie im pomyślnie pod jego rządami. W praktyce więc uznają ten stan rzeczy. Po co powoływać się na Boga?
Uznawany w praktyce Cezar ma swoje prawa, ale Bóg jest i ponad Cezarem. Jako ilustracja tego służy pierwsze czytanie z Proroka. Tam pogański władca,  Cyrus, król perski, jest przedstawiony jako powolne narzędzie Bożych planów, powolne a przecież zupełnie nieświadome roli, jaką spełnia. Prowadząc swoje podboje, organizując swój nowy ład, wykonywał Cyrus to, do czego prowadziła go ręka Boga Izraela, Boga całego wszechświata. I nad tym władcą Bóg był nieskończenie wyższy. Tak było i tak jest wciąż.
Komentując te słowa Pańskie Kościół może się powołać na swoje 20 wieków istnienia i ciągłych zakusów różnych Cezarów na to, co do nich nie należy. Słowa Pańskie to nie tylko uchylenie pułapki ówczesnych wrogów Jezusa z Nazaretu i Jego nauki, to ustalenie po wszystkie czasy dla uczniów Pańskich zasady, jak ma wyglądać ich stosunek do władzy doczesnej, państwowej. Do lojalności zobowiązuje ich sam fakt przynależności do warunków, w jakich żyją. Ale Bóg ma prawo nie tylko do kadzidła w świątyni, lecz do wszystkiego: „Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia”   Tak Cyrus, jak po wiekach Tytus, obaj poganie, wykonywali wobec Izraela odwieczny Boży plan. Inaczej może ułożyłyby się losy Izraela, gdyby się wzniósł ponad doczesne kalkulacje i marzenia o potędze…
Środek na to prosty. Ukazuje nam go II czytanie. Apostoł chwali swoich macedońskich uczniów za trzy cnoty teologiczne. To one właśnie dlatego, że są Boskimi cnotami, dlatego też uzależniają człowieka wprost od Boga, zapewniają mu równowagę, którą traci, ilekroć sprawy ziemskie zasłaniają mu całe pole widzenia. Te jednak trzy cnoty ukazuje nam tu Apostoł jako życiowo sprawne i efektywne. Wiara nie jest kącikiem psychiki, lecz ma swoje „dzieło”, miłość – to nie puste słowa, lecz solidny „trud” życia na poziomie, a nadzieja ma cechę „wytrwałości”. Kto tymi cnotami w życiu się kieruje, dla tego doczesność nie jest groźna jako pułapka, żaden Cezar nie zakryje mu Jedynego Władcy, którego bliskim czyni mu wzrok oświecony wiarą. Jak Tesaloniczanie doznali „mocy Ducha Świętego”, gdy Paweł im głosił po raz pierwszy Ewangelię, tak i dla nas wszystkich jest to samo zapewnienie Pańskie, ilekroć wypadnie nam stanąć przed trybunałem Cezarów tego świata:
„Nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was”. 

Szczęść Boże.