28 grudzień 2008 r. Święto Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

   

Moi Drodzy!.

Chłopiec zaś rósł i nabierał mocy.
W czym leży różnica między instytucją – tak był częściej nazywany Kościół, dawniej, a wspólnotą czy rodziną – tak dzisiaj mówi się o Kościele.
Język teologiczny niewiele się zmienił, język codziennego nauczania, język zycia próbuje od nowa określić Kościół, próbuje nam przybliżyć świadomość jaką mamy się kierować w Kościele.
Instytucja służy jakiemuś celowi, ma do tego odpowiednio dobrane statuty, prowadzi selekcję ludzi, kontrolę wykonywanych obowiązków, udziela kar i nagród, wyklucza tych, którzy przestali spełniać cel instytucji. Słowem człowiek jest postawiony na usługach idei, traktowany jest często, zwłaszcza w przerostach form administracyjnych, jako mały trybik wielkiej machiny.
Rodzina służy człowiekowi, od początku do końca. Maksymalny wysiłek rodziców skierowany jest na wychowanie, wszechstronny rozwój człowieka, który się rodzi bez stawianych mu wstępnych warunków. Przyjmuje się dziecko bez poddawania go badaniom psychologa, lekarza socjologa, po prostu przyjmuje się, bo to jest człowiek. Nawet w wypadku dużych zaniedbań, wielkich kłopotów wychowawczych czy wprost zmarnowanego wysiłku lat, rodzice mają tylko jedną odpowiedź, to jest moje dziecko. Nauczyciel może usunąć z klasy, może przepchnąć poprawkowicza byle się go pozbyć, rodzice nigdy nie przepychają, nigdy nie rezygnują z walki o dziecko.
Jest jeszcze jeden mechanizm ludzkiej psychiki, nikt nie zrozumie tego, kto nie jest ojcem czy matką, dziecko trudne, stale irytujące jest w jakimś stopniu bliżej zatroskanego serca, bo rodzina nie ma zaplanowanych efektów, które nie wiązałyby się z dzieckiem.
Może takie powierzchowne rzucenie oka na prawidłowości życia ludzkiego umożliwi przeżycie dzisiejszego święta.
Cała atmosfera rodziny: ojciec i matka, obrzędy religijne przy narodzeniu, życzliwi sąsiedzi czy współwyznawcy z domu modlitwy i wreszcie to lapidarne streszczenie kilkudziesięciu prawie lat: „Chłopczyk zaś rósł i nabierał mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała w Nim”. Bóg wystąpił nie w ramach instytucji, przyszedł w rodzinie.
Mieli Mu to za złe, główny zarzut w tym punkcie skoncentrowany: Me­sjasz, gdyby przyszedł na czele wojsk, jako władca, wprowadził surowe prawa, wyniszczył zło (ludzi złych), ustanowił wspaniałe królestwo, znalazłby zwolenników.
Mesjasz – „Skąd u niego ta mądrość i cuda? Czy nie jest to syn cieśli, czy jego matka nie nazywa się Maria…”. Przyszedł w rodzinie, bo przyszedł do człowieka, ratować co zginęło. Nie miał ambicji budowania czegoś, co byłoby ponad interesami, poza pragnieniami ludzkimi, do końca walczył o zaginioną owcę, jedną, zostawiwszy łatwy zysk ostrzeżenia dziewięćdziesięciu dziewięciu potulnych.
Potężne urzędy, wielkie tomy Prawa, wiekowa mądrość wychowawcza Kościoła, Instytucji i na tym tle jakże serdeczne słowa Pawłowe do Kościoła – Rodziny: „obleczcie się w serdeczne miłosierdzie… znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem… napominajcie się przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha.
W życiu społecznym nie unikniemy prawa i sankcji za jego łamanie, ale Kościołem jesteśmy dopiero w pełni na świętym zgromadzeniu – złączeni w jedną rodzinę składających ofiarę, wyznających chwałę Ojca razem z Bratem, chłopcem, który zdecydował wzrastać i nabierać mocy ludzkiej w rodzinie.

Szczęść Boże.