10 maj 2009 r. V Niedziela Wielkanocna

 

 Moi Drodzy!

     
Kto trwa we Mnie, ten przynosi owoc obfity.
Sytuacja św. Pawła po jego nawróceniu była wyjątkowo trudna. Nieprzygotowany na spotkanie z Chrystusem dowiedział się pod Damaszkiem, że ma iść do miasta, do braci. Oni jednak wiedzą, że jedzie niszczyć Kościół. Osobna interwencja Boża ułatwia przełamanie pierwszych niechęci, Paweł świadczy publicznie, że Jezus jest Chrystusem Synem Bożym. Poznał Chrystusa, uwierzył Mu, głosi jego Imię, ma sukcesy w swojej działalności, a jednak traktują go wszędzie nieufnie, najgorzej w Jerozolimie. Tu chciał ostatecznie wejść w jedność braci, wiedział, że nie ma głoszenia Chrystusa bez tej jedności.
Barnaba zaręczył za Pawła; Paweł mocno jednak przeżył czasu nieufności, skoro tak często wraca do jedności wśród braci. Jedność ta, zrodzona ze wszczepienia w Chrystusa, doczekała się u Pawła najpełniejszego, teologicznego wyjaśnienia  w wielu swoich tekstach.
Co stanowi zasadę, a zarazem źródło więzi między braćmi w Kościele? Odpowiedź daje przypowieść o krzewie winnym! Istnieje zasadniczy pień, przetrzymujący jakby z roku na rok życie, tkwi korzeniami w ziemi i daje możliwość wzrostu wiosennym odroślom. Istnieją też właśnie te odrośla, jakby sezonowe, które owocują o tyle, o ile wyrastają z macierzystego pnia. Między tymi dwoma częściami rośliny istnieje więź istotna, te same soki, jak i więź funkcjonalna, ten sam cel: owoc. Wspólne tkwienie w krzewie stanowi więź między latoroślami, przynoszenie przez nie owocu jest znakiem jego tkwienia.
Św. Jan idzie jeszcze dalej w rozumowaniu: przynoszenie owocu uważa za jedyny i absolutny sprawdzian zakorzenienia pełnego w Bogu. Kto wypełnia przykazania trwa w Bogu, a Bóg w nim. Przynoszenie owocu jest więc drugim elementem przypowieści o krzewie.
Ile atramentu wypisano na temat kryteriów rozpoznawania prawdziwej przynależności do Kościoła, próbowano określić tę przynależność wg formy kultu, wg słów, którymi się Boga określa, wg struktur organizacyjnych. Ewangelia jest stosunkowo prosta, ten tkwi w Bogu, kto owoc przynosi. „Przykazanie Jego zaś jest takie „abyśmy wierzyli w Imię Jezusa Chrystusa, Syna Jego, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał”.
Trzecim elementem Chrystusowej przypowieści jest wykazanie powiązania między owocowaniem wiary, a chwałą Ojca. Idąc za bardzo prostymi skojarzeniami tekstu szukamy ukoronowania pracy ogrodnika. On dba o winną latorośl, on jest odpowiedzialny za powodzenie uprawy, owoc pisze się na konto ogrodnika.
Uwielbienie Ojca rozumiemy pełniej, posłał syna, by zgromadził w jedno rozproszone przez grzech dzieci, by uratował dzieło Stworzenia. Tak swoją misję rozumie Chrystus: „Ojcze święty, zachowaj ich w Imię Twoje, które mi dałeś, aby stanowili jedno tak, jak My”. Jeżeli trwać będziemy razem z Chrystusem, przyniesiemy owoc, misja Jego okaże się skuteczna i Ojciec zostanie uwielbiony.
Dochodzimy do istotnego punktu nauki o Kościele. Wspólnota braci w Chrystusie jest warunkiem konstytutywnym, bez niego nie można mówić o prawdziwym włączeniu w życie Kościoła.
Jednostronne podkreślenie obowiązku oczyszczenia duszy przed Bogiem wyrobiło w nas przekonanie, że możemy ten program zrealizować bez zauważenia braci, może nawet za cenę pewnej izolacji. Tak przynajmniej fałszywie przeakcentowano w historii rolę pustynnej doskonałości mnichów pierwszych wieków Kościoła. Pewnego rodzaju indywidualizm etyczny doprowadził do postaw wyizolowania się ze wspólnoty, jakby abstrakcyjnej doskonałości, która weryfikowała się formalnym jedynie zachowaniem przykazań Bożych. W imię tak źle pojętej doskonałości, w trosce o poprawne formy kultu i właściwe określenie Boga zabijano braci obmytych we wspólnym źródle chrztu, rozrywano Ciało Chrystusa.
Owoc przyniosą tylko ci, którzy trwają razem w Chrystusie. Droga wydaje się łatwiejsza, aniżeli wskazują na to głębokie doły po wykopanych dawno szańcach obronnych.
Chrystusowego Kościoła nie możemy podzielić. Musimy zamienić studiowanie nauki Bożej, choćby zgodne i wspólne, na życie Bogiem, ale zgodne i wspólne.

Szczęść Boże.