14 luty 2010 r. VI Niedziela Zwykła

 

 Moi Drodzy!

Błogosławieni ubodzy.
Czytając Ewangelię, uderza nas wielokrotnie wypowiedziane przez Jezusa słowo: „błogosławieni”.
Tak u Mateusza, jak i u Łukasza „kazanie na górze” rozpoczyna się od „błogosławieństw”. U Łukasza jest ich tylko cztery i wszystkie dotyczą ludzi ciężko przez los doświadczonych, a więc ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych. Jakby przciwwagą słowa „błogosławieni” jest, padające tutaj z ust Chrystusa, czterokrotne ,,biada”, skierowane pod adresem bogaczy, ludzi sytych, zadowolonych z siebie oraz wychwalanych przez otoczenie.  Nie trzeba być wcale Einsteinem, by spostrzec, że „błogosławieni” z Łukaszowej ewangelii odnosi się w zasadzie do jednej i tej samej kategorii ludzi, mianowicie do ubogich.
„Błogosławieni  jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże”. W ramach  tego błogosławieństwa zamknąć można i trzy pozostałe.
„Błogosławieni ubodzy”.  Jak rozumieć to przedziwne błogosławieństwo, by nie zabrzmiało nam ono jak pusty frazes, za którym nie stoi nic? Jak powiedzieć je ubogim, by nie dojrzeli oni w nim wyłącznie kpiny z ich nędzy? Jak przede wszystkim iść z takim programem do świata, szczególnie do tego naszego świata XXI wieku, w którym problem głodujących i umierających z niedostatku milionów urasta do niebezpieczeństwa bardziej groźnego, niż nawet konflikt nuklearny? Czy Jezus, nazywając ubogich „błogosławionymi”, a to znaczy: szczęśliwymi, chciał powiedzieć, że ubóstwo, choroba, smutek i prześladowanie są wartościami, których należy szukać, o które należy zabiegać i z których cieszyć się powinien ten, na kogo one spadną? Niebezpieczeństwo  takiego  właśnie  rozumienia słów:  „Błogosławieni ubodzy” niewątpliwie istnieje. A okazją do niego jest zachowanie się samego Jezusa.  Pismo święte powie o Nim, że będąc bogatym, dla nas stał się ubogim. Przyszedł na świat jako człowiek biedny i jako biedny człowiek żył. Sam wyznał, że „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”. Od samego początku swojej publicznej działalności Jezus otoczy się nie  zamożnymi, uczonymi w Piśmie czy posiadaczami wielkich fortun, ale plebsem. Tymi, którzy w społeczeństwie Jego czasów byli najbardziej lekceważeni i najcyniczniej wyzyskiwani. Będą to najprzód nie znający ani Tory, ani Talmudu i dlatego z pogardą przez faryzeuszów traktowani „amhaarezi”, czyli pospolity lud wiejski, rolnicy, rybacy, wyrobnicy oraz wielobarwny miejski proletariat, żyjący więcej niż skromnie, dosłownie z dnia na dzień, często głodujący, poddawany represjom. Do tej kategorii ludzi dołączą chorzy, kaleki, rzekomo lub naprawdę opętani przez demony; dołączą, nie zauważane w kulturze tamtych czasów za nic miane kobiety i dzieci. Jakby mało było jeszcze całej tej biedoty, ciągnąć będą za Jezusem przeróżni napiętnowani przez Prawo, przede wszystkim grzesznicy. Ich reprezentanci: celnicy i dziewki uliczne, znajdą w Nim obrońcę. Jezus zgromadzi całą tę ludzką nędzę wokół siebie i powie jej: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże”.
Zupełnie co innego usłyszą od Niego bogaci  –  groźnie brzmiące „biada”.
Proroctwa Starego Testamentu widzą w mającym przyjść Mesjaszu nie tyle kogoś ubogiego i udręczonego, co Wybawiciela, który ubogich i udręczonych podźwignie. Przychodzi On, jak mówi Izajasz, „aby ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie, aby uciśnionych odsyłał wolnymi, pocieszał zasmuconych i rozweselał płaczących”. Jezus podpisze się pod tym programem i zacznie wprowadzać go w życie. Ileż cudów dokona dla ratowania ludzkiej nędzy! Iluż chorych i kalek uzdrowi! Ileż ludzkich łez otrze! Czy zwalczałby Ontak gorliwie gnębiące człowieka niedole, gdyby w ubóstwie i cierpieniu widział wartość, o którą należy zabiegać?
Czterokrotnemu „błogosławieni”, wypowiedzianemu pod adresem ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych, przeciwstawione są w tekście Łukasza cztery Jezusowe „biada”. Spadają one na bogatych, sytych, żyjących beztrosko i chwalonych przez ludzi. Ludzie ci nie zasłużyliby na przekleństwo, gdyby nie popełnili jakiejś wielkiej winy. Popełnili ją jednak, a popełnili nie zauważając ubogiego i cierpiącego i nie spiesząc mu z pomocą. Więcej, być może właśnie oni są odpowiedzialni za istniejącą w świecie sytuację ubogich i łzy prześladowanych.
Chrystus nie wychwala więc nędzy. Nie wynosi ubóstwa na piedestał. Nie widzi w nim ideału, którego należy pożądać. Lituje się nad nędzą. Chciałby ludzi od niej wyzwolić. Dla Niego jest to zło, które człowiek wyrządza człowiekowi. Krzywda, wołająca o pomstę do nieba. Zapowiada więc, że surowo rozliczy tych, co za nędzę, łzy i cierpienia drugich są odpowiedzialni.
Jeżeli jednak ubóstwo, głód, płacz i prześladowanie nie są wartościami same w sobie, to i Jezusowe „Błogosławieni ubodzy” oznaczać musi coś innego, niż pochwałę za samo to tylko, że ktoś jest  ubogim, kaleką albo że siedzi w więzieniu. Zwrócili na to uwagę obaj ewangeliści, przytaczający „błogosławieni” kazania na górze. Mateusz napisał trochę dla nas zagadkowo i jakby abstrakcyjnie: „Błogosławieni ubodzy w duchu”. Łukasz opuszcza to „w duchu”.
Mówi: ,,błogosławieni ubodzy”, ale i on zaznacza, po swojemu, że nie o samą i nie o każdą biedę tu chodzi. Czytamy więc u niego: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy … wy, którzy … głodujecie, wy, którzy … płaczecie” i jesteście prześladowani . To „wy” jest charakterystyczne i bardzo ważne. Jezus zdaje się mówić: „Spośród milionów nędzarzy, zaludniających świat, błogosławieni jesteście wy, ubodzy, którzy odnaleźliście drogę do mnie, którzyście do mnie przyszli, którzy teraz słuchacie moich słów i bierzecie je sobie do serca”.
To, czy ubogiego nazwać można błogosławionym, uzależnione jest więc od postawy, jaką zajmie on wobec Chrystusa. Zwiąże swoje życie z Nim, pozwoli się wprowadzić w świat Jego myśli i wartościowania doczesności, w Jego obietnice dotyczące jutra i w Jego moce, kształtujące „dziś”, przestał być biedakiem, otrzyma bowiem coś, co uczyni go i bogatym, i szczęśliwym. Zarówno Mateusz, jak i Łukasz zgodnie mówią, co kryje się pod tym „coś”. Chodzi o „królestwo niebieskie”, „królestwo Boże”.
Wyrażenie to oznacza wiele. Najprzód na ,,jutro”. Biedny, związany z Chrystusem, otrzymuje jakby rezerwację miejsca w mającym nadejść świecie sprawiedliwości, pokoju i nagrody. Dla wierzącego niebagatelna obietnica, oznacza ona bowiem wygranie własnego życia, i to wygranie go już na zawsze. Ale pisząc o przyobiecanym dla ubogich królestwie, obaj ewangeliści posługują się czasem teraźniejszym. Nie przeoczmy tego szczegółu. Chrystus zapowiada tym ludziom nagrodę nie tylko w dalekim świecie „jutra”, którego On jest królem. On obdarza ich już dziś, już teraz, już tu, a obdarza tak hojnie, że mogą oni nazwać siebie błogosławionymi.
Chcąc pozyskać ubogich dla siebie, co równocześnie dla nich samych oznacza wyniesienie i dar, Jezus, będąc bogatym, obiera życie ubogiego. Jak nikt inny wie On, że ubogiemu pomóc może prawdziwie tylko ten, kto podzieli los ubogiego. Robi więc ten krok. Wybiera ubóstwo nie dla ubóstwa, ale dla ubogich. Do biednych przychodzi nie z jałmużną, ale z posługą. Daje im nie rzecz, ale siebie. Do takiej samej postawy zobowiąże i swoich uczniów.
Należymy do Kościoła, który będąc Chrystusowym, jest także Kościołem ubogich. Od wieków każda ludzka nędza ma tu wolny wstęp i nigdy nie jest intruzem. Wydajemy co roku olbrzymie sumy dla ratowania najbardziej potrzebujących. Ale nie to jest najważniejszym zadaniem Kościoła, by łatał dziury, spowodowane błędami państwa i źle ustawionych struktur społecznych na polu gospodarki narodowej i troski o ludzi. Jak Chrystus, tak i Kościół zaprasza do siebie biednych przede wszystkim po to, by ukazać im Kogoś, kto ich swoim ubóstwem ubogaci. Chce ich nauczyć, jak opierając się na Ewangelii, dawać sobie wewnętrznie radę z trudnościami i jak, nawet pozostając ubogim, być przecież „błogosławionym”. Ukazuje im wreszcie dalekie w prawdzie, ale przyobiecane ubogim królestwo, o ile tylko swoje ubóstwo przeżyć potrafią z Chrystusem.

Szczęść Boże.

Chcesz Masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./