23 maj 2010 r. UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO

 

Duch Święty. Trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej.

 Moi Drodzy!
Tajemnicze jest Imię i działanie Boga. Jakże trudno mówić o Duchu Świętym. Już sama próba   pogłębienia Jego istoty i szczegółowego określenia stosunku, w jakim stoi do Ojca i Syna, od których obu, jak wyznajemy w Credo, pochodzi, poróżniła na całe wieki Kościół Zachodni z chrześcijaństwem Wschodu.
Dziś także pytania dotyczące Ducha Świętego nie należą w teologii do łatwych.
Nie jesteśmy w stanie sięgać w tej chwili,  choćby tylko odrobinę głębiej,  w całokształt problematyki, jaka staje przed wierzącym, gdy słyszy słowo: Duch Święty. Ale uroczystość, którą właśnie obchodzimy, pamiątka zstąpienia Ducha Świętego na Apostołów, zaprasza w pewien szczegółowy temat, z jednej strony dotyczący działania tajemniczego Boga, z drugiej bardzo interesujący współczesnego człowieka. Ukazuje nam on Ducha Świętego jako Boga „odnawiającego i przekształcającego oblicze ziemi”. Ten powszechnie znany zwrot wywodzi się z Księgi Psalmów Starego Testamentu, ale w wierze Kościoła otrzymał on ściśle określonego adresata i przez liturgię przytaczany jest właśnie dzisiaj. Zobaczymy, że nie bez uzasadnienia.
Przeobrażać świat, zmieniać oblicze ziemi, to odwieczne marzenie i odwieczny trud człowieka od chwili, kiedy wyszedł on z rąk Bożych. Stoi zresztą za tym   sam Stworzyciel, ze swoim poleceniem jeszcze z raju: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Ileż potu, pracy, wyrzeczeń, ile myślenia i wojen  kosztowało już ludzkość to kuszące: „przeobrażajcie oblicze ziemi”! W niektórych dziedzinach możemy się tutaj pochwalić dużymi osiągnięciami.   Rozwój techniczny przyprawia dziś o zawrót głowy. W ciągu ostatnich stu lat powstało więcej wynalazków, niż przez całą dotychczasową historię ludzkości. Niestety w innych dziedzinach,  na pewno bardziej niż komputery i loty kosmiczne, potrzebnych życiu człowieka na ziemi,  nie wyszliśmy jeszcze z ery barbarzyństwa.
Jak „odnawiać oblicze ziemi”, by nie stała się ona dla nas pustynią, pobojowiskiem i cmentarzem? Wiara zaprasza do nawiązania bliższego kontaktu z „Duchem Odnowicielem”.
Interesujące, że Pismo św. mówi o Duchu Świętym przede wszystkim tam, gdzie zaczyna się coś nowego, a znaczącego, albo gdzie stare i dotychczasowe przeobraża się i staje innym, doskonalszym i lepszym.
Nasz świat zna trzy tego rodzaju wielkie ingerencje Boga, a w szczególności Boga-Ducha, w swoje dzieje.
Pierwsza miała miejsce wówczas, gdy to „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Nowa, powołana do bytu rzeczywistość świata otoczona jest, od momentu swego zaistnienia, życzliwą troską Stworzyciela.  Mówi Biblia: „… a Duch Boży unosił się nad wodami”. Stary Testament nie zna jeszcze Ducha Świętego jako odrębnej Osoby. Posługuje się więc nie określonym bliżej pojęciem „Ducha Bożego”. Rzeczywistość świata, nad którą ten Duch się unosi, to jeszcze „bezład i pustkowie”, po hebrajsku: „tohuwabohu”. Ale w tę rzeczywistość bez twarzy On wsieje ziarna przyszłego ładu i zakoduje linię, po której pójdzie dalszy rozwój, chciany przez Boga dla naszej planety. To działanie Stwórcy, kształtujące w sposób celowy przyszłe oblicze ziemi, Biblia przypisze Bożej Mądrości. My, ludzie Nowego Testamentu, bez obawy związać je możemy z trzecią Osobą Trójcy Przenajświętszej.
Twórcze zainteresowanie Boga, będzie nie świat rzeczy, ale człowiek. Człowiek stworzony przecież na Jego obraz.
Zwróćmy uwagę na język Biblii: W Księdze Rodzaju, pierwszej księdze Biblii, gdy dochodzi do opisu stworzenia człowieka, używana wszędzie dotąd liczba pojedyncza: Bóg, zastąpiona zostaje nieoczekiwanie liczbą mnogą: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego Nam”. Ten, kto od dziecka wie coś o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, tamto „my” z pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju, Bóg, zabrzmi: Bóg w Trójcy Jedyny. Prawda ta pada akurat tam, w raju, gdzie rozpoczyna się historia nas wszystkich.
Człowiek weźmie w siebie w raju „tchnienie Stworzyciela”. To tchnienie uczyni go istotą żywą i wyższą ponad całe stworzenie, bo niosącą w sobie jakby coś z Boga.
Tysiące lat później, w wieczór wielkanocnej niedzieli, zmartwychwstały Jezus, przychodząc do uczniów, ,,tchnie na nich”, podobnie jak kiedyś Bóg na Adama, i po­wie, już bez osłon,  „Weźmijcie Ducha Świętego”. Brali Go, bo stać się mieli nowymi ludźmi.
Wprowadzający człowieka w historię Duch-Stworzyciel, wszechmocny ,,Palec Ojcowskiej Prawicy”, nie opuści człowieka, gdy ten zgrzeszy. Ukryty, ale interweniujący, ilekroć trzeba, szedł On będzie z ludzkością, przemawiając ustami proroków i mową wydarzeń, aż do chwili, gdy za Jego sprawą dziać się zacznie tu, wśród nas na ziemi, drugie wielkie Nowe:   wcielenie Syna Bożego.
Życie i działalność Jezusa Chrystusa stoją całkowicie pod znakiem Ducha Świętego. Za Jego sprawą Syn Boży przyjmie ciało w łonie Przeczystej Dziewicy. Namaszczony Duchem Świętym, który już przy chrzcie w Jordanie spocznie na nim w postaci gołębicy, pójdzie On jako mesjasz głosić dobrą nowinę ubogim i obwieszczać rok łaski Pańskiej.
Rola Ducha Świętego w życiu i działalności Jezusa to wielki i wciągający temat, za ogromny niestety i za ważny, byśmy tutaj mogli szczegółowiej się nim zająć. Wystarczy, gdy sobie powiemy, że cała mesjańska działalność Słowa dokonuje się przy czynnym współudziale Ducha Świętego. Jeżeli Chrystus przynosi Nowe: nowe spojrzenie na Boga, nową wizję człowieka, nową ocenę doczesności, nową nadzieję na wieczność, owszem, jeżeli On sam, osobowo jest ucieleśnionym „Nowym Przymierzem”, przeobrażającym do gruntu oblicze ziemi, to czyni On to wszystko w Duchu, który Nim kieruje. Jezus nie ukrywa tego. Wręcz przeciwnie: to właśnie On w swoim nauczaniu uchyli zasłonę, spowijającą aż do tej chwili naszego tajemniczego Boga, a z Nim i całą nie wysłowioną społeczność Trójcy Przenajświętszej. Objawienie to, jakże bogatsze w porównaniu z widzeniem Starego Testamentu, wprowadzi już na zawsze trzy odrębne osoby: Ojca, Syna i Ducha Świętego, istniejące nierozdzielnie w istocie jedynego Boga, w wiarę i pobożność chrześcijan.
Odchodząc ze świata, Jezus obiecuje uczniom, że ześle im Ducha Świętego. Chrystus po swoim zmartwychwstaniu przychodzi do nich i daje im tego Ducha. Jego misja jest bowiem już ukończona. Już padło z krzyża wielkie Jezusowe: „Wykonało się”.  Do głoszenia ewangelii stanie odtąd w Jego miejsce ktoś inny.
Udzielenie Ducha Świętego, jakie miało miejsce w wieczerniku, o zmierzchu wielkanocnego dnia, rozpoczyna nową, trzecią i ostatnią epokową ingerencję Boga-Ducha w dzieje ludzkości. Chwilowo dokonuje się to jakby konspiracyjnie, bez rozgłosu, „przy drzwiach zamkniętych”. Ale wkrótce nadejdzie dzień Zielonych Świąt. W dzień ten Duch Święty, ukryty dotąd, choć przecież działający przez wszystkie wieki, ujawni nagle, w sposób rzucający się w oczy, swoją obecność i swoją moc. Pod Jego dotknięciem, zamknięte otworzy się, tchórzliwe nabierze mocy, milczące zacznie krzyczeć.
Z mocą tego Ducha zacznie się nowe, piękne i szalone, nie do urzeczywistnienia: „idąc na cały świat, głoście ewangelię, chrzcijcie, czyńcie ludzi Moimi uczniami”. I uda się! Bo Duchowi Świętemu  „udaje się”  wszystko.
To „nowe” Zielonych Świąt trwa do dziś. Więc i teraz, do życiodajnej czary posłanego nam od Ojca, Ducha, czary ciągle pełnej i kuszącej, mogą przyłożyć usta wszyscy ci, którzy szukają czegoś nowego, lepszego, sprawiedliwszego i czystszego. Warto by do niej zaprosić także i ten nasz stary, szaleńczo, a bezskutecznie za własnym przeobrażeniem goniący świat, świat XXI wieku.
Duch Święty, którego jako ratunek proponuje światu wiara, nie sięgnie dziś z pewnością po spektakularny cud Zielonych Świąt. Spotkania, których szuka, to nie spotkania z parlamentem lub środkami masowego przekazu, ale z ludzkim sercem, ponieważ tylko i wyłącznie poprzez zmianę sposobu myślenia i stylu życia poszczególnych osób, oby ich było jak najwięcej, wiedzie droga do reformy świata. Otóż w sercach ludzkich może Duch Święty zadziałać bardzo skutecznie, czasem wprost rewolucyjnie. Ni stąd ni zowąd nagle zaczyna się tu nowe, o którym jeszcze wczoraj nawet nie marzyliśmy. Trzeba jednak tego Ducha-Odnowiciela pragnąć. Na Niego czekać. Trzeba, jak tamci w wieczerniku, więcej się o Jego przyjście modlić. Bo chociaż Duch Święty pozwala sobie czasem wtargnąć nawet tam, gdzie Go nie proszono, na ogół liczy On jednak na „przyjdź” z naszej strony.
Nie bójmy się, że otwierając serca i drzwi temu niebieskiemu Gościowi, wciągnięci zostaniemy w nieznane i niebezpieczne. On nie zaskakuje żadną, nie słyszaną dotąd nauką. Jest to przecież „Duch Jezusa”, o którym Chrystus powiedział: „Z mojego weźmie i wam objawi”. Jego wysiłki idą zawsze w kierunku pogłębienia i rozwinięcia w człowieku tego, co tam zasiała już ewangelia. I jak nie co innego, ale wierność ewangelii, przeżywana pod inspirującym tchnieniem Ducha Świętego, utrzymuje Chrystusowy Kościół w młodości i nieustannie go odnawia, tak i nowa młodość naszego niebezpiecznie starzejącego się świata uzależniona jest od tego, czy Duchowi Świętemu uda się przywrócić go Chrystusowi i przy Chrystusie utrzymać.
W dzień Zielonych Świąt nad wieczernikiem szumi wiatr i płoną ognie, zwiastujące nowe. „Zstąp Gołębico, Twórczy Duch” (S. Wyspiański). Zstąp przewietrzyć i nasze głowy! Zstąp podpalić i nasze serca! By się nam nie rozsypało, ale powiodło „odnawianie oblicza ziemi”.

Szczęść Boże.

Chcesz Masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./