30 maja 2010 r. Uroczystość Trójcy Przenajświętszej

 

 

 Moi Drodzy!
Gdyby o randze naszych świąt kościelnych decydowali wyłącznie logicy i teologowie, uroczystość Trójcy Przenajświętszej byłaby zapewne największym świętem roku, stojącym znacznie wyżej niż Boże Narodzenie, Wielkanoc albo Zesłanie Ducha Świętego.
Przecież uroczystość ta stawia nas wobec najwspanialszej z tajemnic wiary, szczytu i korony wszystkiego, co wiemy o Bogu, źródła, z którego wypływa cała, jakże bogata i zróżnicowana, treść katolickiego Wierzę i cały sens chrześcijańskiego życia.
Ale Kościół rzymski, któremu zawdzięczamy zasadniczy zrąb istniejącego dotąd układu świąt, inspirowała nie teoria wiary, chociażby dotyczyła ona największych i najświętszych tajemnic, ale praktyczne wprowadzenie wiernych w wiarę.
Dla osiągnięcia tego celu pożyteczniejsze wydawało się wysunięcie, jako przedmiotu czci i pobożności, konkretnych zdarzeń zbawczych, jakie miały miejsce na naszej ziemi, odkąd obrało ją za swoją  –  Słowo, które stało się ciałem.
Wprowadzone powoli, według tego właśnie klucza, coraz to nowe święta były upamiętnieniem  i swego rodzaju uobecnieniem poszczególnych tajemnic życia Jezusa, takich np., jak: Boże Narodzenie czy Zmartwychwstanie.
Nie obchodzono natomiast uroczyście świąt podkreślających jakąś teologiczną prawdę, czy dogmat wiary.
Dopiero późniejsze wieki ubogacą naszą liturgię takimi uroczystościami, nie nawiązującymi bezpośrednio do historii zbawienia. Dziś mamy ich wiele. Wystarczy wspomnieć: Święto Bożego Ciała, Serca Jezusowego, Chrystusa Króla,
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej M. Panny, Maryi – Matki Kościoła, i szereg innych.
W tym kontekście nie dziwi, że Kościół rzymski nie świętował uroczyście przez długie wieki Trójcy Przenajświętszej. Weszła ona do kalendarza liturgicznego dopiero w średniowieczu, prawdopodobnie za sprawą mnichów benedyktyńskich.
Nie znaczy to jednak wcale, jakoby starożytny Kościół „przeoczył” tajemnicę Trójcy Przenajświętszej, nie docenił jej znaczenia dla życia chrześcijańskiego lub zaniedbał jej czci i jej głoszenia. Przeciwnie. On ją od czasów apostolskich zna, wysławia, tej prawdy broni i na niej  próbuje kształtować życie swoich wiernych.
Poczynając od listów św. Pawła i św. Jana oraz wczesnochrześcijańskiej literatury kościelnej, poprzez  pierwsze formuły wyznania wiary, pierwotną liturgię i teologię, tajemnica Trójcy Przenajświętszej jest nieustannie obecna w wierze i w nauczaniu Kościoła i ona to właśnie wyróżnia zdecydowanie chrześcijaństwo od wszystkich innych, współczesnych mu religii.
Kiedy w III i IV wieku podniosą głowę herezje, głoszące błędną naukę  na  temat Trójcy Świętej, okaże się, jak prawda ta głęboko interesuje nie tylko teologów, ale i szerokie warstwy ludu Bożego.
Grzegorz z Nyssy („Lampa mistyki”), aktywny Ojciec soboru w Kosnstantynopolu 381 r., na którym został nazwany „filarem Kościoła” opisuje, „że w mieście, w którym wówczas żył (Cezarea w Kapadocji), nie sposób było kupić chleba albo zarezerwować wstęp do łaźni, by z miejsca nie zostać uwikłanym w spory dotyczące tej właśnie tajemnicy”.
Z czasem wiara ta ulegać zacznie osłabieniu. Przyjdzie czas, gdy pożyteczne okaże się ustanowienie osobnego święta Trójcy Przenajświętszej, które przypomni, że nasza wiara w Boga jest wiarą w Ojca, Syna i Ducha Świętego, wiarą w kogoś:
„jednego w swej istocie, lecz troistego w Osobach”.
Zapytajmy – Jakie prawdy, pomocne do religijnej refleksji, podsunie  to święto, katolikowi XXI wieku, nie przygotowanemu do teologicznych  rozważań, a przecież spragnionemu głębszego poznania Boga, w którego wierzy.
Z wielu możliwych myśli wybierzmy tylko dwie zasadnicze.
Po pierwsze:   Prawda o Trójcy Przenajświętszej mówi mi: Bóg jest wielką, przez nikogo nie rozszyfrowaną tajemnicą. Nie przejrzymy Go nigdy do końca, nie zamkniemy w jakąś określoną formułę. Im więcej o Nim myślimy, im wymowniej próbujemy Go głosić, tym prędzej dochodzimy do wniosku, że najwłaściwszą postawą wobec Jego tajemnicy jest tylko milczenie.
Bo my, ludzie świata, rozumujemy pojęciami świata, ale On nie jest światem.
My, uwikłani w materię i przemijający świat, ujmujemy wszystko w kategoriach przestrzeni i czasu, a On jest poza przestrzenią i poza czasem.
My, skazani na myślenie i dumni władzą myślenia, sądzimy, że rozumem przejrzeć zdołamy wszystko.
Jakże łatwo przy takich założeniach o fałszywy krok w pojęcie Boga.
Fałszywy obraz Boga, malowany według człowieczej miary, może być przyczyną gorzkich rozczarowań, a nawet utraty wiary.
Bo kto dostrzega w Bogu wyłącznie dobroć, do tego dobroć rozumianą po ludzku, będzie miał ciągle trudności z nieszczęściami nawiedzającymi świat, wojnami, katastrofami i klęskami żywiołowymi, śmiercią bliskich nam osób, chorobą, kalectwem. Jak tę rzeczywistość pogodzić z istnieniem Boga, do którego wołamy „Ojcze”. Zło panujące na świecie, grzech we wszystkich jego postaciach:  krzywda  wyrządzana niewinnym, prześladowania spadające na Kościół i ludzi dobrych, jest niepojęte dla tych, którzy w Bogu widzą jedynie: Sprawiedliwość i Stróża  ładu moralnego  na ziemi.  Dlaczego  Bóg nie reaguje? Dlaczego pozwala?
Tajemnica Trójcy Przenajświętszej uczy: Bóg jest inny, niż Go sobie wyobrażamy.
Nie zamykajmy Boga w żadnym z ludzkich słów. Nie mówmy o Nim: „Sprawiedliwość”, „Miłosierdzie”, „Wiedza”, „Transcendencja”, „Udzielanie się”.
Bo On jest we wszystkich tych słowach, ale i poza każdym z nich.
Zamiast konstruować w swojej świadomości dopracowany we wszystkich szczegółach obraz Boga, zamiast na siłę przyrównywać Go do ziemskich modeli i ludzkich kategorii, uświadamiajmy sobie ciągle na nowo, że stoimy wobec tajemnicy, której nigdy, nawet w niebie, w pełni nie rozszyfrujemy.
Tajemnicy tej nie rozlicza się, nie dyktuje jej warunków,  nie zgłasza pretensji.
Tajemnicę tę przyjmuje się wiarą i wchodzi w nią na kolanach.
Powiedział kiedyś Goethe: „Największym szczęściem dla myślącego człowieka jest zgłębiać to, co się zgłębić da, a co się zgłębić nie da, czcić!”.
Dodamy: Bóg to – Tajemnica. Oddajmy Mu cześć.
Myśl druga.  Niezgłębiona tajemnica Boga w Trójcy Jedynego  została nam objawniona przez Jezusa Chrystusa w Jego nauczaniu. Nauka Jezusa Chrystusa nie daje nam jednak możliwości rozszyfrowania bez reszty tego, co Boże, co pozostaje dla człowieka nie do rozszyfrowania. Jezus zaprasza człowieka do wiary. W Jezusie Chrystusie Bóg, jak nigdy dotąd w historii ludzkości wyszedł człowiekowi naprzeciw. Wyszedł tym, co w Jego istocie najbardziej charakterystyczne i urzekające.
W Jezusie nasze człowieczeństwo, które On przyjął za swoje, wyniesione zostało ponad wszystko, co stworzone i wprowadzone w społeczność Trójcy Przenajświętszej. Wyniesienie człowieczeństwa Jezusa jest równocześnie zaproszeniem dla nas ludzi, których Bóg wybrał  i  przeznaczył dla siebie,  jako „przybranych synów przez Jezusa Chrystusa”. W Jezusie  Chrystusie Bóg, stał się  bliskim, bo ukazał ludziom i otworzył szeroko przed nimi własne serce.
Jaką postawę powinien zająć człowiek wobec Boga, który go w swoją niepojętą społeczność Trójcy zaprasza i wprowadza.
Odpowiedź jest tylko jedna: pozwolić się obdarować.
Na Boże zaproszenie „przyjdź” odpowiedzieć „idę”.
Krok w kierunku Boga  jest wiarą,  jest zawierzeniem,  jest wdzięczną miłością,  jest także próbą dorośnięcia do wyżyn, na których rozwijać się ma moje chrześcijańskie „ja”.  Kogo tego rodzaju sformułowanie przeraża, niech sięgnie po porównanie, którym posłużył się Jezus, mówiąc o drodze do królestwa: „Jeżeli się … nie staniecie jak dzieci…”
W Rodzinie Boga nie ma miejsca dla zdobywców, tym mniej dla uzurpatorów.
Nie ma go także dla tych, co chcieliby sobie tutaj jakąś pozycję kupić czy nawet wysłużyć. Ale dla dzieci dom jest zawsze otwarty.
Dzieci uczestniczą także w dobrach rodziców.   Od chwili chrztu, od chwili opowiedzenia się wiarą za Bogiem, nie jesteśmy już niewolnikami ani obcymi. Jesteśmy dziećmi. Na dowód tego Bóg wysłał Ducha Syna swego, który w nas, za  nas i w naszym imieniu woła nieustannie  do  Boga:  „Abba – Ojcze”.
Jako dzieci  otwórzmy się więc na ten dar. Pozwólmy się wziąć w ramiona, które chcą nas objąć. To są dobre, ale i wszechmocne ręce. Czego nie potrafimy my, potrafią one. „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”,  mówił już Psalmista.
Onieśmielająca i przyprawiająca o drżenie tajemnica Boga jest dla tych, „niesionych jak dzieci na rękach”, tajemnicą uszczęśliwiającą.
Im potężniejszy ojciec, tym bezpieczniejsze dziecko, szczególnie gdy jest dzieckiem kochanym.

W Jezusie Chrystusie, „Synu umiłowanym”, przez którego i dla którego wszystko, i my także:   naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, mamy wolny przystęp do Ojca.

Szczęść Boże.

Chcesz Masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./