07 listopada 2010 r. XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA

  

 Moi Drodzy! 

Saduceusze usiłowali skompromitować Jezusa przed ludem pozorną argumentacją, że nie ma zmartwychwstania.
Człowiek od zarania swego przez wieki zastanawia się i zadaje sobie pytanie czy śmierć kończy wszystko, czy też zaczyna jakieś nowe? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna, gdyż w zależności od tego, czy poza  śmiercią coś widzi, czy nie, ustawiał będzie swoje krótkie, nigdy nie syte w pełni życie. We współczesnym świecie bardzo często spotykamy się ze śmiercią. Środki społecznego przekazu ukazują nam na co dzień żałobną  statystykę umierania, w różnego rodzaju katastrofach, klęskach żywiołowych, akcjach terroru czy w pospolitych kryminałach. Wydaje się, że dzisiaj śmierć przestała jakby robić na nas wrażenie. Patrzymy na nią, nie angażując się, dopóki nie dotknie ona naszych bliskich, albo nam osobiście nie zagraża. Wtedy jawi się to pytanie, co będzie ze mną po śmierci?
Odpowiedzi na to pytanie jedni szukają u filozofów, drudzy u  jasnowidzów, inni  u wywoływaczy duchów, wielu kieruje kroki w kierunku modnych dzisiaj sekt i kultów, żyjących odpryskami mistyki Dalekiego Wschodu.
Szczęśliwi są ci, którzy zawierzyli Chrystusowi i przyjęli naukę o życiu wiecznym i zmartwychwstaniu, którą od dwudziestu wieków daje światu religia chrześcijańska.
Saduceusze przyszli do Jezusa, by się od Niego dowiedzieć, czy istnieje życie poza grobem; oni w to życie nie wierzyli, bo w księgach Tory nie ma jeszcze nic o nieśmiertelności. Dopiero Chrystus objawia tę prawdę i wiara w życie poza grobem była już w Izraelu powszechnie przyjmowana zarówno przez lud, jak i przez faryzeuszów. Nie uznawała natomiast tej prawdy elitarna grupa fundamentalistów, zwanych saduceuszami, rekrutująca się głównie z arystokratycznych kół kapłańskich.
Oni to właśnie podchodzą do Jezusa z chytrze  przemyślanym pytaniem, którego celem jest nie dowiedzenie się prawdy, ale ośmieszenie zarówno Nauczyciela, jak i otaczających Go faryzeuszów.
Jeżeli, jak Jezus  naucza, istnieje życie poza grobem, to Mojżeszowy przepis dotyczący tzw. małżeństw lewirackich, czyli małżeństw w ramach jednej rodziny, zawieranych dla   utrzymania ciągłości rodu, może doprowadzić do sytuacji wysoce kłopotliwej, a nawet śmiesznej i absurdalnej: siedmiu mężów bije się w raju o kobietę, która na ziemi była po kolei żoną każdego z nich.
Pytanie jest podchwytliwe i na pewno żaden z faryzeuszów nie potrafi dać na nie prawidłowej odpowiedzi. Faryzeusze bowiem są przekonani, podobnie jak dziś jeszcze Islam, że życie przyszłe jest po prostu dalszym ciągiem życia doczesnego: ta sama rzeczywistość, te same układy społeczne i rodzinne, ten sam sposób spędzania czasu, te same przyjemności, tyle że w pełni, w szczęściu i bez końca. Przy takim założeniu nakaz Mojżeszowego Prawa na temat małżeństw w rodzinie nie ułatwi zbawionym życia.
Odpowiedź Jezusa przekreśla jednym stwierdzeniem całą argumentację saduceuszy, dla faryzeuszów natomiast i dla ludu staje się okazją do zrewidowania ich zbyt ziemskich pojęć na temat życia wiecznego. Przyszły świat, którego istnienie Jezus głosi, będzie światem zupełnie różnym od tego, na którym obecnie żyjemy. Piotr w swoim liście i Jan w księdze Apokalipsy mówić będą o „nowej ziemi i nowym niebie”. Stara ziemia nie została poddana remontom i przebudowie. Po prostu „przeminęła”. W jej miejsce Bóg czyni „wszystko nowe”.
Powtarzające się w Biblii słowo „nowy” pada nie tylko pod adresem świata. Dotyczy ono również człowieka. Owszem, przede wszystkim człowieka. W nowy, wszechmocą Boga stworzony świat i on także wejdzie „nowy” i „przemieniony”. Ten sam, ale nie taki sam.
Jezus mówi: Tylko tu, na świecie, ludzie żenią się i wychodzą za mąż. Kto zostanie zbawiony, wkroczy w rzeczywistość, w której nie ma już ani małżeństwa ani rodziny. Po prostu nie są już one tutaj potrzebne. Ludzie, wolni od śmierci, nie będą zmuszeni rozmnażać się dla utrzymania ciągłości gatunku „homo sapiens”, jak to miało miejsce na ziemi. Ludzie  „Będą, jak aniołowie w niebie”, mówi Jezus.
Nie znaczy to, że w zmartwychwstaniu człowiek zredukowany zostanie do wymiarów czystego ducha. W zmartwychwstanie wejdzie i ciało człowieka, przeobrażone jednak na podobieństwo ciała zmartwychwstałego Chrystusa. Na bazie tego, co było nasze na ziemi, wyrośnie nowe przyszłego życia.
Nie trzeba się bać, że to, co kiedyś otrzymamy, nie dorówna temu, co tracimy, pozbawieni cielesnych radości. Szczęście jest pojęciem względnym i urzeczywistnia się w różnoraki sposób. Dopiero w niebie to „duchowe” do tego stopnia przeniknie nasze zmartwychwstałe ciało, że jego radości każą nam zapomnieć o wszystkich poprzednich radościach. Czytamy u Izajasza: „Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię. Nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą. Przeciwnie, będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę”.
Stwierdzeniem, że w życiu przyszłym nie będzie małżeństwa; przekreśla Jezus    podstępne pytanie saduceuszów. Z kolei sam przechodzi do roli pytającego. Przeciwnicy próbowali ośmieszyć ideę zmartwychwstania, posługując się w tym celu Pismem świętym. Jezus sięga więc do tego samego Pisma świętego, by im wykazać, jak powierzchownie i bez zrozumienia je czytają. Z Księgi Wyjścia, należącej do uznawanej przez saduceuszów Tory, przytacza słowa Boga, skierowane do Mojżesza: ,,Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba”. Potem dodaje: „Bóg nie jest  Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”  Abraham, Izaak i Jakub pomarli około 1800 lat przed Chrystusem, jak pomarło przed nimi i po nich tysiące innych sprawiedliwych Starego Przymierza. Umarli dla ludzi, ale przed Bogiem, który jest Życiem i Dawcą życia, żyją oni nadal. Gdyby było inaczej, zredukowalibyśmy pojęcie Boga do kogoś bezsilnego, któremu śmierć wyrywa z rąk Jego wybrańców. Ale tak o Bogu myśleć nie wolno. Nie jest On stróżem grobów ani partnerem cieni. Bóg jest wskrzesicielem umarłych. Na tym miejscu nie przytacza Jezus żadnych dodatkowych wypowiedzi na temat życia po śmierci. Uczyni to przy innych okazjach. Tu wystarcza Mu pełne autorytetu stwierdzenie, że Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba nie jest Bogiem umarłych, ale żywych. I tym pogrąża saduceuszów. Tacy niby mądrzy, a nie doczytali się właściwego sensu w szczególnie ważnym, a znanym sobie na pamięć zdaniu.
Św. Łukasz kończy całe zdarzenie uwagą: „Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: «Nauczycielu, dobrze powiedziałeś”.
A my zakończymy nasze rozważania aktem wiary: prostej, ufnej.
Pomimo wszystkich przeciwnych pozorów, pomimo nasuwających się umysłowi trudności, pomimo drwin świata stańmy całym sobą za słowem Jezusa.
Wierzę w ciała zmartwychwstanie. Wierzę w życie wieczne. Bo dopiero z taką wiarą mogę iść spokojnie w przyszłość.

Szczęść Boże.

Chcesz – masz życzenie podzielić się informacją, oceną, lub masz chęć coś zkrytykować   kliknij: sbws@sdb.krakow.pl
Jesteśmy wdzięczni za każde słowo. /red./