XIII NIEDZIELA ZWYKŁA

Moi Drodzy!


Jezus przemawiał do ludu w przypowieściach i czynił cuda.   Cud w pojęciu biblijnym jest znakiem. Człowiek zrozumie znaczenie cudu dopiero wtedy, gdy zauważy w nim znak od Boga. Często słyszy się,  u ludzi obojętnych religijnie wypowiedź: Ja  wierzę w Boga, ale nie wierzę w cuda. Jeżeli ktoś tak mówi, należy mu wprost powiedzieć, że jego wiara jest niekonsekwentna. Skoro wierzy w Boga, musi wierzyć w Jego wszechmoc, gdyby Bóg nie był wszechmocny nie byłby Bogiem. A jeśli jest wszechmocny,  to może czynić coś, co nie mieści się w granicach naturalnego rozumienia. Trzeba więc Bogu tę cudowną wszechmoc przyznać i  ją  wyznać.
Źródłem wielu trudności, a czasem nawet głębokich kryzysów w życiu religijnym człowieka, jest niewłaściwe spojrzenie na wszechmoc Boga. Samo słowo wszechmoc  mówi o potędze siły i doskonale harmonizuje z naszym ziemskim podejściem. My bowiem uważamy, że zarówno możliwości działania jak i jego skuteczność, są ściśle uzależnione od siły, jaką ktoś dysponuje. Im większa siła, tym większa możliwość działania. Tymczasem utożsamienie wszechmocy tylko z siłą jest niebezpieczne, prowadzi bowiem do przemocy.
W wielu wypadkach ludzie religijni oczekują od Boga nie tyle objawienia Jego mocy, ile by posłużył się przemocą. Bóg może wszystko, wszystko jest dla Niego łatwe. Czyni tylko to, co obiecał, jest bowiem prawdomówny. A więc krępuje Go wyłącznie Jego własne słowo, Jego obietnica.
Wiedząc, że Bóg wszystko może, stajemy przed wielu trudnymi pytaniami. Jeżeli na Jego skinienie, na jedno Jego słowo potrafi uciszyć się rozszalały żywioł morski, to dlaczego przy pomocy jednego słowa nie zaprowadzi na świecie porządku, nie unieszkodliwi ludzi złych, niesprawiedliwych, krzywdzących innych? Dlaczego nie zmusi niewierzących do nawrócenia się, by zachowywali Jego prawa?
Oczywiście, że może, jest bowiem wszechmocny.  Dlaczego zatem tego nie czyni?
Jeśliby Bóg zaprowadził na ziemi ład i porządek przy pomocy swojej wszechmocy, to wystąpiłby jako wszechwładny generał siłą zmuszający ludzi do posłuszeństwa, karności i porządku. Wielu ludzi tego od Boga oczekuje! Tymczasem Pan Bóg nie chce występować w roli wszechwładnego Pana, który zaprowadza stan wyjątkowy, stan wojenny, na ziemi. Bóg nie chce, aby się Go ludzie bali, ani by pełnili Jego rozkazy ze strachu. Bóg objawił się nie jako władca, lecz jako miłujący Ojciec.
I tu dotykamy sprawy zasadniczej. Wszechmoc Boga jest nie tylko wszechmocą potęgi, siły, ale jest przede wszystkim wszechmocą miłości. Miłość zaś, nawet wtedy, kiedy dysponuje pełnią siły i potęgi, nie sięga do przemocy.
Przemoc jest sprzeczna z miłością. Dlatego tylko ten potrafi odkryć coś z tajemnicy wszechmocy Boga, kto odkrył coś z tajemicy prawdziwej miłości. To znaczy, że Bóg rządzi światem nie przy pomocy siły, ale  kieruje się miłością.
Zło próbuje rządzić światem używając przemocy. Stąd ciągła licytacja, ile my mamy rakiet i o jakim zasięgu, a ile wy ich macie; jaką mamy najnowocześniejszą broń. To jest  licytacja siły, przemocy, która  prowadzi do dramatu, do katastrofy i zniszczenia świata.
Miłość nie chce niczego niszczyć, miłość chce budować! Chce wzrostu, chce ubogacenia.
Dlatego Bóg  swą niezwykłą moc podporządkował miłości.
Świat zaś ciągle czyni  odwrotnie: chce sobie podporządkować miłość. Trwa wielka rywalizacja między tymi dwoma zupełnie różnymi podejściami. Ostateczne zwycięstwo należy do miłości.
Miłość bowiem jest wieczna, Bóg jest miłością. I jakkolwiek tu na ziemi dość często obserwujemy przykłady zwycięstwa przemocy, to z perspektywy Boga, Jego  wszechmocnej miłości, ostateczne zwycięstwo należy do Boga.
Nikt z wierzących, nigdy, nie powinien nawet myśleć o wszechmocy Boga w oderwaniu od Jego miłości! Chrystus w cudowny sposób uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, uciszał żywioły, jednak nie było to głównym zadaniem Jego zbawczej misji. Chrystus przyszedł na świat, by człowieka uczynić dzieckiem Bożym, by uzdrowić jego duszę, by przemienić jego naturę.
Natura – to nie tylko: paraliż, trąd, gruźlica, czy zdrowie;
Natura – to cała sfera potężnych uczuć i namiętności  wstrząsające sercem człowieka
Natura – to również nienawiść, zazdrość, lenistwo, samolubstwo, pycha, zmysłowość.
Jeżeli nie doceniamy potęgi tej natury, jaka rządzi człowiekiem, to przypomnijmy sobie, że na Kalwarii w godzinie śmierci Syna Bożego: Słońce zgasło, Ziemia drżała, opoki twarde się krajały, a serca faryzeuszów pozostały zimne, zawzięte i niewzruszone. Zapytamy więc, co jest większym cudem:  Słońcem  i  Ziemią wstrząsać, czy serce ludzkie poruszyć?
I może łatwiej było Chrystusowi uciszyć wzburzone morze jednym słowem, aniżeli uspokoić wzburzone serce człowieka, który  ma wolną wolę i musi sam tego chcieć.
I tutaj dopiero możemy mówić o naprawdę wielkich cudach, gdy serce człowieka:
skamieniałe, głuche, porażone namiętnościami, stoczone nałogiem – jednak ożyje, przejrzy, usłyszy, uspokoi się, jak to ewangeliczne morze. Dusza ważniejsza jest u Boga niż ciało, bo nie za ciało, ale za duszę  Chrystus cierpiał, umarł i zmartwychwstał.
Dlatego cudów w głębi duszy dokonanych zawsze  było i będzie dużo więcej niż uzdrowień ciała.
Mógłby ktoś powiedzieć: dzisiejszym ludziom,   zlaicyzowanym przydałyby się jednak cuda olśniewające, zewnętrzne.
Nie łudźmy się!   Chrystus działał cuda. Jedni wierzyli w Niego, Inni patrzyli, kiwali głowami, i powiedzieli: czarta ma i przybili Go do krzyża.
Chrystus nie przywiązywał do cudów większej wagi, kiedy chodziło o przekonywanie i nawracanie ludzi.
Odmawiał cudów nawet, kiedy żądano ich od Niego, na dowód Jego posłannictwa.
Najważniejsza jest wiara. Kto uwierzy w to wszystko, co nam Chrystus objawił w swoim słowie i Zmartwychwstaniu, ten będzie zbawiony.

Szczęść Boże.