31 Niedziela

Moi Drodzy! 

Miłość wyraża się w czynach.
Jezus mówi: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem.  Będziesz miłował Pana,   z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.” Ten fragment  Biblii doskonale znali wszyscy Żydzi, ponieważ powtarzali go dwa razy dziennie, podczas modlitw porannych i wieczornych.
W Ewangelii  czytamy, jak uczony w Prawie  przysłuchiwał się rozmowie Jezusa z saduceuszami; był zdumiony odpowiedziami Mistrza. To skłoniło go do tego, żeby lepiej poznać nauczanie Jezusa i dlatego  zadaje Mu pytanie:  Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?  Jezus,   zatrzymuje się   przed tym człowiekiem, który szczerze chce poznać prawdę. Na końcu rozmowy ma dla niego słowa otuchy: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego.
Jezus zatrzymuje się przed każdym człowiekiem, w którym  tli się nawet najmniejsze pragnienie poznania Go. Teraz Pan spokojnie powtarza mu słowa świętego tekstu: Słuchaj Izraelu, Pan, Bóg nasz. Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem… Jest to pierwsze przykazanie, uwieńczenie wszystkich pozostałych.
Lecz na czym ma polegać ta miłość? Kardynał Luciani, późniejszy papież Jan Paweł I, objaśniając pisma św. Franciszka Salezego napisał, że „kto kocha Boga, winien wsiąść do Jego łodzi, zdecydowanie podążać drogą Jego przykazań, przez wskazówki tych, którzy działają w Jego zastępstwie, i przez okoliczności życia, które On, Król świata, dopuszcza”.
Jeżeli jesteśmy z Bogiem, którego kochamy nade wszystko, to cóż nam zależy na tym, gdzie się znajdujemy? Co może dla nas znaczyć zdrowie lub choroba, bogactwo lub nędza? Gdy jesteśmy przy Bogu, czujemy się jak dziecko w rękach matki: wszystko jedno, czy trzyma nas w prawej lub lewej ręce, pozostawiamy to Jego woli”. On sam wystarczy.
Miejsce, w którym się znajdujemy, cierpienie, które przyjdzie nam znieść, sukces lub upadek, nie tylko mają zawsze względną wartość, ale powinny nas sposobić do większej miłości.
W  liturgii czytań, modlimy się: Miłuję Cię, Panie, mocy moja; Panie, Opoko moja; Panie, mój wybawicielu.
Ten Psalm jest jak Te Deum, które Dawid kieruje do Jahwe, by Mu podziękować za liczne pomoce otrzymywane przez całe swoje życie.
Pan uwolnił go od nieprzyjaciół, dał mu zwycięstwo nad narodami pogańskimi, pozwolił powrócić do Jerozolimy po przymusowej ucieczce z powodu buntu jego syna Absaloma. Dawid zawsze znajdywał w Panu oparcie i pomoc. Stąd jego cześć i miłość: Miłuję Cię, Panie, mocy moja. Bóg był zawsze jego sprzymierzeńcem: skałą, ucieczką, bezpiecznym schronieniem, obronną tarczą… Jahwe pomagał mu nieustannie: Pan jest moją obroną, ocala mnie, bo mnie miłuje. Każdy z nas może powtarzać te słowa. To, że Bóg nas kocha, jest najistotniejsze w naszym życiu, usuwa ciemności i smutki. Ta    rzeczywistość  napełnia serce nadzieją i pociechą.   W tym przejawia się miłość Boga, że nie my umiłowaliśmy, ale, że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.  Wcielenie Syna Bożego jest najwyższym objawieniem miłości Boga do każdego z jego dzieci. Ta miłość istniała odwiecznie, przed wszystkim innym: Ukochałem cię odwieczną miłością. Jest ona wcześniejsza aniżeli jakiekolwiek postanowienie stwórcze, ponieważ stanowi największą głębię istoty Bożej.
Święty Tomasz poucza, że ta miłość jest źródłem wszystkich łask, które otrzymujemy.
Co więcej, miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.
Jak moglibyśmy nie odwzajemniać tak wielkiej miłości? Bóg domaga się od nas, byśmy Go kochali czynami i uczuciem naszego serca, które coraz bardziej poznaje ową drogę do Trójcy Świętej, jaką jest Najświętsze Człowieczeństwo Jezusa. Ojciec miłuje Syna i miłuje nas: Tyś ich umiłował, tak jak Mnie umiłowałeś. Tak nas kocha, jak my kochamy Syna: Kto Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego.
Miłość domaga się czynów: dziecięcej ufności, kiedy nie potrafimy zrozumieć wydarzeń; zwracania się do Niego codziennie, a zwłaszcza wtedy, kiedy jesteśmy w potrzebie; radosnego dziękczynienia za tak wiele otrzymanych darów; synowskiej wierności, gdziekolwiek będziemy.   Pan chce, abyśmy byli szczęśliwi tam, gdzie się znajdujemy, w konkretnej sytuacji życiowej, gdyż w tych okolicznościach możemy być wierni Panu. Tylekroć będziemy musieli mówić Mu: „Panie, kocham Cię…, ale naucz mnie kochać Ciebie!”
Chociaż w niedawno zbudowanym klasztorze św. Józefa z Ávila było tak mało pieniędzy, że do jedzenia był głównie twardy chleb, to jednak nigdy nie brakowało świec na ołtarz. Wszystko, co dotyczy kultu Bożego, wybierano tak starannie, jak tylko było to możliwe w ramach ubóstwa, w którym żyli. Pewien ksiądz, który tamtędy przejeżdżał, zapytał nieco zgorszony: „Wyperfumowany ręcznik po to, żeby kapłan mógł sobie wytrzeć ręce przed Mszą świętą?” Matka Teresa z twarzą rozpłomienioną pobożnością wyrzucała samej sobie: „Tę niedoskonałość,  odpowiedziała,  wzięły siostry ode mnie. Ale od kiedy pamiętam, że Pan skarżył się na faryzeusza, ponieważ ten nie przyjął Go z należnym szacunkiem, chciałabym, aby wszystko, poczynając od progu kościoła, było skąpane w wonnym balsamie”. Panu nie są obojętne te oznaki szczerej miłości.
Kochamy Pana, spełniając Jego przykazania i swoje obowiązki w świecie. Nasza miłość wyraża się unikaniem wszelkiej okazji do grzechu, praktykowaniem miłości w tysiącach drobiazgów, a także przez te gesty, które mogą wydawać się nic nie znaczące, ale które są pełne serdeczności i czułości wobec Pana: właściwe przyklęknięcie przed tabernakulum, punktualność,  spojrzenie na obraz Najświętszej Maryi Panny… Te właśnie gesty podtrzymują ogień miłości do Pana  „Bóg mnie kocha… I Jan Apostoł pisze: «miłujmy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował»…  Mało tego, Jezus zwraca się do każdego z nas, mimo naszej bezspornej małości, z zapytaniem, które niegdyś skierował do Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?»… Jest to chwila, aby odpowiedzieć: «Panie, ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!»; dodając z pokorą: pomóż mi kochać Cię więcej, wspomnóż moją miłość!”.

Szczęść Boże.