23.05.2004r. Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego.

Moi Drodzy!

„A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni
   zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy”(Łk 24,51)…

Uwieńczone dzieło.

Wniebowstąpienie! To triumfalny pochód Syna Bożego do Ojca w niebie, po skończonej misji na ziemi. To punkt kulminacyjny dzieła Mesjasza. Lecz jest to także wydarzenie, które nadaje sens istnienia całej ludzkości i całemu wszechświatu. Chrystus od Boga wyszedł i do Boga wraca. Jest to droga nie tylko Chrystusa, jest to również odpowiedź na pytanie: gdzie i dokąd zmierzamy? Śmierć Chrystusa wysłużyła nam życie wieczne. Jego Zmartwychwstanie stało się gwaŹrancją naszego zmartwychwstania, a Jego Wniebowstąpienie  jest zapowiedzią naszego wniebowstąpienia. Inaczej być nie może. Chrystus nie występował na ziemi tylko we własnym imieniu. Nie po to zmartwychwstał i wstąpił do nieba, by okazać swą moc. Nie robił z siebie widowiska dla ciekawych tłumów. Każdy Jego czyn i słowo miały i mają sens ogólnoludzki, wiecznotrwały.
Nie dziwimy się więc, że apostołowie oddali Mu pokłon i z wielką radością  wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga. Byli pewni, że i oni wstąpią kiedyś w ślad za swym Mistrzem do nieba.

Nasza gwarancja.

Wniebowstąpienie Chrystusa jest gwarancją naszego wniebowstąpienia w przyszłości. Dramat naszego życia na ziemi bez Chrystusa końŹczyłby się tragicznie. Kończyłby się śmiercią doczesną i wieczną. Chrystus przez swoją miłość posuniętą aż do śmierci na krzyżu, przez swoje Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie, nadał temu dramatowi ostateczny sens i szczęśliwe zakończenie.
Śmierć dla niewierzącego  jest końcem wszystkiego;
dla katolika  początkiem nowego życia;
dla niewierzącego  okazją do rozpaczy i łez;
dla wierzącego  okazją do refleksji i głębokiej nadziei.
W prawdzie na progu śmierci ogarnia nas lęk i niepewność. Chrystus
również przeżywał podobny lęk. Ale wiara nam mówi, że po drugiej stronie tego „progu” czeka nas coś stokrotnie lepszego i piękniejszego.

Nasza pociecha.
.
Prawda o Wniebowstąpieniu Chrystusa i naszym, nie powinna uchodzić z naszej pamięci. Wizja wstępującego Chrystusa do nieba, winna towarzyszyć nam w całym życiu. Powinna towarzyszyć chorym i cierpiącym, poniżonym i biednym, pokrzywdzonym i szukającym sprawiedliwości. Winna dać nam ducha mądrości i objawienia… światłe oczy serca tak, byśmy wiedzieli czym jest nadzieja naszego wezwania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych, czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących. To „czek” wypisany i podpisany przez Chrystusa dla każdego z nas. Ma on całkowite „pokrycie” w Nim i Jego słowach : „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele „(J 14,2).

Zatem nie powinno nas nic zwieść czy zniechęcić; bo „wiem komu zaufałem”. Nie znaczy to, że mamy spoczywać na przysłowiowych laurach i nic nie robić. Przeciwnie ! Zbawiciel odchodząc do nieba, zwrócił się ze słowami : „Wy będziecie moimi świadkami” …
Mamy być świadkami nie tylko Jego Wniebowstąpienia, ale i życia; nie tylko Jego Zmartwychwstania, ale i cierpienia.
Na czym ma polegać „świadczenie” o Chrystusie ? To przede wszystkim postawa zaangażowania się w Chrystusa, w Jego życie, dzieło, w Jego prawdę i miłość. Jak On włączył się całkowicie w nasze ziemskie życie, tak my mamy włączyć się w Jego życie. Podkreśla to ostatni Sobór : „Ludzie świeccy pilniej starać się mają o głębsze pojmowanie prawdy objawionej i usilnie błagać Boga o dar mądrości”.
Mamy obowiązek wzrastać w poznawaniu Ewangelii. Wzrastać mamy w wierze i miłości wobec Boga i ludzi. Z tej postawy zaangażowania w życie Boże, rodzić się będzie postawa apostolska, przede wszystkim dobrego przykładu życia.
Gdybyśmy zapytali kim jest i powinien być katolik? To odpowiedź jest zasadniczo prosta. Winienem być „przedłużeniem” Chrystusa żyjącego w dzisiejszych czasach i w dzisiejszych warunkach. To człowiek, przez którego Chrystus dalej myśli, dalej żyje, mówi, pracuje, kocha i poświęca się oraz zbawia.
Nasuwa się mimo woli historia z małym chłopczykiem, który będąc w kościele w słoneczny dzień, ujrzał kolorową postać w oknie. Pyta więc matkę: Kto to jest? To święty – odpowiada matka. Przy następnym witrażu to samo pytanie i ta sama odpowiedź. Potem, zapytany kiedyś na lekcji religii: Kto to jest święty? – Święty, to ktoś, przez którego świeci słońce – odpowiada chłopczyk.
Wymowna odpowiedź. Święty, to człowiek, przez którego promieniuje Chrystus: Nie tylko święty, ale każdy katolik powinien promieniować Chrystusem. Na zewnątrz niczym specjalnie nie musi się wyróżniać, ale jego istotna wartość i piękno widoczne są od wewnątrz.

DOBRANOC.