16.11.2003 r. XXXIII Niedziela Zwykła

Moi Drodzy!

Pod koniec roku kościelnego Kościół przypomina nam prawdę, którą zapowiedział Chrystus, o końcu świata.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą.
Dnia 23 października 1967 roku, sekretarz generalny ONZ wydał raport o skutkach ewentualnego użycia broni atomowej. Raport ten został rozpowszechniony, w celu lepszego zrozumienia groźby wiszącej nad światem i wzmożenia wysiłków pokojowych. Brzmi on przerażająco. Przytoczę tylko niektóre dane tego raportu.
„Jeżeli według przybliżonych danych statystycznych w Hiroszimie było 78 000 zabitych i 84 000 rannych, nie licząc chorych i zaginionych oraz innych strat materialnych, to przy dzisiejszym arsenale wojennym cyfry te trzeba pomnożyć.
Wybuch dwudziestomegatonowej bomby nad Manhattanem spowodowałby śmierć 6 milionów ludzi spośród 8 milionów mieszkańców Nowego Jorku.
Refleksje nożna by snuć dalej, obliczać skutki w miarę powiększających się arsenałów, napięcia wojennego, możliwości błędu czy przypadku. Innymi słowy – człowiek sam może spowodować unicestwienie.
Widmo końca świata wędruje w głębi mórz w okrętach podwodnych, unosi się w stratosferze, rakietach, które niosą… Co niosą ? Właśnie koniec świata. Zamknęliśmy koniec świata w konserwowych blaszankach niczym sardynki czy kompot. Teraz jesteśmy pewni, że koniec świata nas nie minie”.  Tyle sekretarz generalny ONZ.

Sami stwierdzamy już tę prawdę, którą głosił dwa tysiące lat temu Chrystus. Kiedy to nastąpi ?  Nie wiemy. „ O dniu zaś owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”. Nie znaczy to, że Chrystus jako Bóg nie zna czasu tego wydarzenia. Lecz jako Mesjasz na ziemi nie miał w planie wyjawić owej tajemnicy.
Św. Marek w sposób krótki i lakoniczny przedstawia powtórne przyjście Chrystusa i nasz końcowy rozrachunek z Nim. Szerzej i tragiczniej opisuje to św. Mateusz. Trudność polega na tym, że Zbawiciel łączy fakt zburzenia Jerozolimy z zapowiedzią końca świata. Jedno i drugie było nieznane słuchaczom. Zapowiedź zburzenia Jerozolimy była dokładniejsza. „Nie minie to pokolenie, aż się to wszystko stanie”.  I stało się w roku 70. Potwierdzeniem spełnienia się drugiego proroctwa jest spełnienie się pierwszego.
Zapewnieniem były i są słowa Chrystusa: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”. Zatem koniec świata nas nie minie. Nie ominie nas i Sąd Ostateczny, poprzedzony triumfalnym przyjściem Chrystusa. To przyjście będzie odmienne od pierwszego w Betlejem. Tam przyszedł w uniżeniu, a tu z wielką mocą i chwałą. Tam, jako Maluczki, a tu jako Król, Pan i Władca. Tam jako Sługa ludzkości, a tu jako Sędzia narodów.
Przewidział to już Daniel w swoim widzeniu, gdy mówił: „Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
Zatem „uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Do czujności zachęca nas sam Chrystus. Wzywa nas również Kościół. Całe życie nasze winno być czuwaniem i oczekiwaniem na przyjście Pana. Czuwanie i oczekiwanie nie wyklucza pracy, nie utożsamia się z bezczynnością, nie powinno nas napawać lękiem. Bo motywem czujnego naszego życia winna być nie bojaźń, ale miłość; nie kara za przewinienia, ale nagroda wieczna; nie beztroska, ale świadoma odpowiedzialność; nie doczesność, ale wieczność. A wtedy koniec świata nie będzie zastraszającym widmem, ale kresem wędrówki ludu pielgrzymującego w drodze do Ojca w niebie przez Jego Syna.
DOBRANOC.