XVI NIEDZIELA ZWYKŁA

Moi Drodzy!    

Uczniowie Jezusa po powrocie z podróży apostolskiej z radością opowiadali  swojemu Mistrzowi o sukcesach apostolskich. Nie wiemy dokładnie jak długo trwała ich misja, ale widocznie czuli się zmęczeni, przepracowani, skoro Zbawiciel zachęca ich do odpoczynku. Udali się więc na drugą stronę jeziora Genezaret.
Chrystus znał i rozumiał potrzeby ludzkiego organizmu.  Zdawał więc sobie sprawę z tego, że zmęczone ciało musi wypocząć. Sam też wypoczywał. Pamiętał również o odpoczynku psychicznym i o wewnętrz­nym skupieniu swych uczniów.
Bał się, by apostołowie nie ulegli pokusie czynu na skutek pracy apostolskiej, by zbawiając innych, sami nie ulegli duchowemu wyjałowieniu i oddaleniu od Boga.  Zachęca więc do odpoczynku!
Czasem zarzuca się Kościołowi, że myśli tylko o duszy ludzkiej, a nie zwraca uwagi na ciało. Jest to jednak zarzut niesłuszny!
Kto bowiem broni życia ludzkiego jeszcze przed jego narodzeniem?
Kto zabiega o cześć i szacunek dla ciała nawet po jego śmierci?
Kto przypomina nieustannie, że ciało jest mieszkaniem duszy  i  samej Trójcy Świętej?
Kto przeciwstawia się wszelkim nadużyciom grożącym zdrowiu?
Kto zabiega o przestrzeganie odpoczynku niedzielnego?
 Tomasz More w swej „Utopii” wydanej w 1516 roku, przewidywał dziesięciogodzinny dzień pracy i najwyżej 60 godzin tygodniowo. Rzeczywistość dzisiejsza wyprzedziła o wiele ówczesne przewidywania.
Dzisiaj myśli się poważnie o 25 godzinach pracy tygodniowo.
Słyszy się czasem, że ktoś umarł z przepracowania. Może to być prawdą, ale stajemy wobec groźniejszego problemu: utraty zdrowia a nawet życia z powodu nadmiaru wolnego czasu. Dlaczego?
Bo nie umiemy odpoczywać! Jedni zamieniają czas wolny na dodatkową pracę, dla zarobku. Inni wracają z sobotniego i niedzielnego wypoczynku bardziej zmęczeni niż wyjechali. Reszta pragnie zagłuszyć te wolne chwile radiem, telewizorem, komputerem, kinem, zabawą. Wszyscy ci ludzie, zwłaszcza młodzi, przeżywają swego rodzaju neurozę, uczucie  pustki.  
Powodem tego jest nie tyle brak rozrywek, ile raczej ich nadmiar!
Bernard Shaw ujął to dość cynicznie, ale wymownie: „Piekło jest niekończącym się odpoczynkiem, nieszczęsnym stanem, gdzie nic nie ma się do zrobienia i gdzie daje się na to moc pieniędzy”.
Dochodzimy do tego, że problem odpoczynku staje się problemem sensu życia.
Odpoczynek powinien raczej uczynić życie nasze wartościowym, sensownym i szczęśliwym, a czyni często bezwartościowym i nieszczęśliwym.
Smutnym rezultatem tego jest osamotnienie. Jest to jeden z paradoksów dzisiejszego życia. Żyjemy i obracamy się nieustannie w tłumie, a czujemy się osamotnieni.
Jesteśmy osamotnieni wbrew pozorom, jakie stwarzają tysiące świateł w oknach bloków mieszkaniowych  i  przetłoczone ulice miast.
Potwierdzają to poradnie psychologiczne i wyznania nastolatków, zastępy alkoholików i niedoszłych samobójców broniących się przed tą chorobą.
Skarży się pewna osoba: „Dostaję nieraz szału, gdy przychodzę do domu i nie mam do kogo ust otworzyć”.
Jest to chyba jasny dowód, że każdy człowiek „skazany” jest nie tylko na życie, ale i na współżycie z ludźmi, że nie może być sam, choć niejednokrotnie powtarza, że ma ludzi dość! Co świadczy, że  brak nam czegoś istotnego w życiu, brak nam kogoś, kto nadaje sens i wartość naszemu życiu, odpoczynkowi  i samotności.
Bo co innego samotność, a co innego osamotnienie czy samotnictwo. Można żyć samotnie, a nie być osamotnionym czy samotnikiem. I przeciwnie, można żyć wraz z innymi i czuć się osamotnionym. Mówi pewna osoba: „Spędziłam niejeden dzień sama, ale nigdy w żadnym dniu nie byłam samotna” .
Samotnictwo  – to unikanie ludzi, stan raczej nienaturalny chorobliwy.
Osamotnienieto unikanie nie tylko ludzi, ale i Boga.
Jest to zajęcie się tylko sobą, własnymi prawdziwymi a najczęściej urojonymi bólami. W rezultacie jest to uczucie bezsensu, nieprzydatności.
Lekarstwem na to, chyba najlepszym,jest zwrócenie się do ludzi i do Boga: przez pomoc biednym, chorym, samotnym, zapomnianym,jak również przez zjednoczenie się z Bogiem.
Wartość odpoczynku i samotności, zdrowia fizycznego i psychicznego, zależy od nas, od naszej postawy wobec Boga i ludzi, od umiejętności wykorzystania ciszy i samotności.
Źle jest, gdy człowiek nic nie widzi poza pracą w życiu. Gorzej, gdy nie widzi nic poza odpoczynkiem; a najgorzej, gdy zatraci poczucie jednego i drugiego, gdy zatraci sens swego życia.
Chrystus zaprasza nas do odpoczynku i samotności.
Odpoczynek i samotność nie jest celem, ale środkiem do innych, wyższych celów.
Bowiem w ciszy i samotności człowiek odradza się fizycznie i duchowo.
W ciszy i samotności człowiek zbliża się do Boga, by być bliżej ludzi.
W ciszy i samotności rodzą się i wzrastają wielkie myśli i ideały.
W ciszy i samotności dojrzewał Bóg Człowiek i Jego Matka.
W ciszy i samotności zdobywa się pokój ducha, tak nam dziś potrzebny.„On bowiem jest naszym pokojem”.
Większość z nas jest zabiegana nie z własnej winy, nie dla zbijania majątku, lecz aby osiągnąć najpotrzebniejsze środki do życia…
Nie możemy jednak dopuścić do tego, abyśmy stali się niewolnikami codziennych trosk.
Przecież Bóg stworzył nas ludźmi wolnymi. Uczciwa i sumienna praca zawsze pozostanie naszym obowiązkiem.
Powinniśmy jednak starać się zachować tyle wolności i niezależności od trudnych warunków ekonomicznych, aby czynić coś, co nie przynosi nam zysku, materialnej korzyści, na przykład pomagać bezinteresownie innym lub jak Apostołowie „pójść na miejsce pustynne”, by w ciszy i samotności usłyszeć głos sumienia, głos Boga.

Szczęść Boże.